podobno oddychamy wspólnie w dwóch
odległych strefach czasowych
nie zdajemy sobie z niczego sprawy
razem jesteśmy tacy nieprzytomni
w radiu fragment koncertu Tori Amos
za oknami pasma pozmrokowe
czyjeś pijackie pomruki i tętent czarcich kopyt
gasną powoli rzędy latarń pod ich
czujnym okiem ostatnie zabłąkane pary
chemiczni sprzymierzeńcy nocy
wracają z tułaczki po bezsenności
emitując tymczasowe szczęście
nadsłuchujemy z niedowierzaniem
są dużo młodsi i samowystarczalni
my nadal względem siebie jak metafory
zamknięci na senne opowiadania
nie mamy już swoich imion
tylko emblematy na piaskowych pelerynach
w kurtkach nosimy projektory złudzeń
liczymy na zanurzenie
w eterycznych olejkach
brakuje nam kilku kroków
jesteśmy zbyt słabi
zbyt maniakalni
stoimy na płaszczyznach
ruchomych ogłupień
wyznając tylko jedną religię:
kult wiecznego nieświadomego snu
pod powłoką z bezkształtnej materii
Dodane przez Bielan
dnia 18.12.2008 16:52 ˇ
5 Komentarzy ·
597 Czytań ·
|