Moje miasto osadzone głęboko w lasach
przecina stara berlinka, na której maszyny
kładą asfalt. Nie usłyszę już odgłosu
brukowych kamieni, po których w 68 roku
radzieckie jechały czołgi na czechosłowacką
granicę. Tuż obok biegną tory.
Moje miasto w niczym nie jest szczególne.
Nie wyróżnia się specjalnie od setek jemu
podobnych. Nie ma już fabryk jak dawniej,
za to jest klimat eksportowej nudy na pudy.
Dwie trzy imprezy w roku w miejskim parku.
Wciąż więcej pogrzebów niźli narodzin.
Produkcja wódki nie spada, popyt wciąż trzyma
się na niemalejącym poziomie. Na kaca kupisz
Alcazeltzer w Polpharmie Staraka.
Miast muzyki z kafejek i przytulnych pubów
dobiega odgłos kłótni starego małżeństwa
z jeszcze starszej kamienicy, którą akurat mijam.
Dawno temu chciałem stąd wyjechać, lecz
kotwicę rzuciłem - wiesz że tu zostanę
na zawsze, albo na jeszcze dłużej. Podobnie
jak inni, którzy odeszli -zasilając cmentarze.
Skąd dokąd, po co i na co, a jeśli, to kiedy?
Zostajesz, zaparzasz jak co dzień kawę.
Czekasz na cud zmartwychwstania duszy.
Dodane przez marekpl
dnia 01.12.2008 23:17 ˇ
6 Komentarzy ·
707 Czytań ·
|