na taborecie kubek mleka, bułka od Ceglarka
i trzy, jeszcze ciepłe racuchy z kwiatami akacji
czas wstawać - te cholerne wrony za oknem
nie dadzą spać, a proca nie dosięgnie najwyższych gałęzi.
nie musiałem jej pytać - mama była już w pralni.
nasłuchiwałem mruczenia "frani": w koło, wciąż w koło
jak koń zaprzęgnięty do kieratu.
uwielbiałem biegać między zawieszoną na sznurze bielą
powłok i prześcieradeł. Dziś został tylko silnik - obraca choinkę,
już nie mruczy.
Dodane przez ka_rn_ak
dnia 27.11.2008 00:18 ˇ
8 Komentarzy ·
761 Czytań ·
|