Tajny kodzie zagraniczny, Sroko,
pierzasta raco, rozdwojona jak księżyc
na te tam ciemne strony w których
morza, łodzie, algi i wodorosty
o których nie umiem powiedzieć wprost,
że mnie urodziły, ale coś jest
w tym ciemnym zakątku ich pamięci,
że kiedy cię widzę, prawie natychmiast
widzę twoje gniazdo. Niebezpiecznie
widoczne. Kupkę gałęzi zrzucanych
z góry, na wylepioną błotem ziemiankę,
gdzie siedzisz błyskając oczami. I ja
też siedzę, jak mnich w medytacji,
chcąc zrobić ci zdjęcie. Ale powstrzymuje
mnie ta rzeka obok, śmierdząca i
cicha. Jakie to ma znaczenie – ten ruch
pośród gałęzi, ten pozamiejski życiorys,
szmery i szumy, dochodzące tu skąd?
Pewnie że tak jak jest, jest najlepiej,
lecz lepić ten czas, uznać klęskę?
Poskładać wszystko w monogram rysowany
na ścianie dobrym sprejem. Zostawić
ślad, tak samo kruchy, obcy, zagraniczny;
jak twoje skorupki, niebieskawe i
pęknięte, lustra, szybki, drzazgi, pamięć
z której wykołysało się następne
istnienie? Siedzę tu. Siedzę i nawet
tego nie potrafię dobrze opowiedzieć.
Dodane przez admin
dnia 01.01.1970 00:00 ˇ
798 Czytań ·
|