Zauważ, pewne natręctwa powtarzają się symetrycznie.
W ciągi idą. Co jakiś czas gaśnie słońce. Byle zaćmienie
zmniejsza obraz przeźroczy. Wolę mutować siebie pogodniej.
Stale walczę z przegraną, która rozpanoszyła się
we mnie niczym pleśń. Zarasta stopniowo. Odrywam
zbolałe kawałki od rdzenia. Któregoś dnia z przypadkowych
szkiców namaluję unikat.
Tylko przyjdź do mnie, tak po cichu, zwyczajnie otwórz okno.
Niech nawieje z północy ciepły wiatr, z kluczem żurawi,
zawieszonym na ramie okna.
Dodane przez Bożena
dnia 06.11.2008 18:48 ˇ
12 Komentarzy ·
975 Czytań ·
|