chłopiec wygląda nocy. od świtu do zmroku,
zanim ostatni promień zniknie, niecierpliwie,
czeka aż ciemność przyjdzie, pogasi obłoki
i uciszy powietrze. za nim się kołysze
anioł z dziurawą głową przewleczoną nitką.
przesłona już się skręca, zapada szarówka -
od góry po horyzont granat spływa szybko.
chłopiec trzyma styropian. anioł w igły umknął.
worek się nie zapełnia, bo w zbyt luźnym splocie
trudno wytrwać, choć palce bezustannie skubią,
żłobią w kulkach księżyce zbyt długim paznokciem,
nieco brudnym. gra ogień. anioł głosi cuda.
maluch włazi na lampę. mrok udaje olej.
w palcach skwierczy tasiemka jak świąteczna ryba.
sczerwieniały policzki przebarwione mrozem.
ziąb się wdziera za kołnierz, święto chowa w szyldach.
grzeją żywym płomieniem uliczne księżyce
brzmią fałszywe kolędy - śpiewy niesłowicze.
***
wiatr rozkołysał worki wsparte na latarniach
światło wbijało zęby w zbytnio szczelne dziury
ulica jest tak gładka, kusząco zmywalna
wobec tłustej ciemności. chłopiec oczy mruży.
kulki spadają cicho na zeschłe gazety -
sierpniowe listy, żale, niepotrzebne bzdety.
Dodane przez Miranda Noname
dnia 31.10.2008 11:28 ˇ
9 Komentarzy ·
766 Czytań ·
|