jutro pójdę nad rzekę ciągle o tym myślę
a to nie jest rzecz łatwa można się przejechać
ale ile to już razy padało za miastem
przechodziły tornada wysychały studnie
te światy poza nami w wiecznej dekonstrukcji
pasma nieskończonych willi w miejscu lichych stodół
ekipa remontowa pod monopolowym
pije absynt absurdu jeszcze przed robotą
zielone krowy w głowie stary magnetofon
nadaje hejnał mariacki jakby gdzieś zza grobu
i ciągle o tym myślę to nie jest rzecz łatwa
bo można się obudzić z rękami w nocniku
gdzieś pod monopolowym przekręcać nakrętkę
dyskutować o dachu źle ogontowanym
oczekiwać na busa z ciepła i ze światła
który zawiezie znowu na obrzeża miasta
gdzie żyje się nam szybciej i szybciej umiera
w kolorowych t - shirtach za szklanym ekranem
zadbaj o samopoczucie w samym jego centrum
rozbij kolorowy namiot udawaj że jesteś
gołębiem na koronie statuy wolności
bo można się obudzić z rękami w nocniku
gdzieś pod monopolowym przekręcać nakrętkę
dyskutować o dachu źle ogontowanym
oczekiwać na busa z głosu i ze światła
i kiedy nie przyjedzie poszukać winnego
a to rzecz bardzo łatwa ogolić mu głowę
usta zakleić taśmą zabrać go do pubu
kupić kilka koniaczków paczkę dobrych fajek
i usiądź naprzeciwko uruchomić strumień
jutro pójdę nad rzekę ciągle o tym myślę
rozrysowałem mapę na swoim świadectwie
ukończenia gimnazjum liceum i novum
bo nic już się nie zdarzy przyjdą kwaśne deszcze
zamienią parasolki w stalowe szkielety
i tak wkoło i wkoło aż do ostatniego
klienta w tym lokalu lokalu w tym mieście
miasta na tej planecie planety w tym sercu
które pragnąc bliskości spuszcza bliskość w kiblu
na zakończenie nocy spędzonej ze sobą
nad samym brzegiem rzeki chociaż ciągle w miejscu
Dodane przez Kamil Brewiński
dnia 27.10.2008 17:57 ˇ
7 Komentarzy ·
736 Czytań ·
|