„...i po co ci było to obce miasto i śmierć niezwykła...”
(Anna Chmielowska „Nietzschemu”)
ta sama ławka pod zegarem. chłoptasie wycięci żywcem
z bilbordów i stukot obcasów zmieniający tonację zgodnie
z prawem dopplera. tonący wśród kakofonicznych fraz wiosny
odnajdujesz się w kontrapunkcie i nadsłuchujesz melodii
do której warto byłoby ułożyć neoklasyczny rym, którym
nasyciłbyś wszystkich krytyków. i wtedy zegar nie zostawia
wątpliwości wybijając południe do nogi. i wtedy przełykasz
resztki krwi w kącikach; smakujesz samego siebie; zgarniasz
do podróżnego wora kości popołudnia roztrzaskanego o płyty
chodnika godzinę później; oddalasz się torami zakrzywionymi
we wstęgę moebiusa by tropić gatunki wymarłych ptaków; zostawiać
odciski nie pasujące do ogólnie przyjętych form współżycia społecznego.
I wtedy już wiesz że nikt nie rozpozna twojej twarzy bo szukać będą
strzelistych odmienności a wróciłeś ten sam by odkryć że rozstępy
w tle zastąpiły zastępy dobrze przygotowanych do życia. i wtedy
wiesz że nikt nie odczyta kodu pożółkłych negatywów, bo ciebie
wydrapano do kliszy z autoportretów które zadałeś sobie, nie wiedząc
co czynisz. I wtedy ostateczna instancja fabrycznie rozwartych oczu
nie zaświadczy żeś wtedy był na tej samej ławce, uwodzony efektem
dopplera, nieobecny na zdjęciach zbiorowych i indywidualnych
nie nauczony zastępczych form istnienia wtedy i teraz
byłeś gotowy
na wszystko
Dodane przez admin
dnia 01.01.1970 00:00 ˇ
848 Czytań ·
|