jutro pójdę nad rzekę dzisiaj obojętnie
składam koszule w kostkę chyba jest tak słodko
oddzielać od chaosu dygoczące dłonie
wczoraj ktoś mi obiecał żelazko jak łódkę
więc dotykam guzików to są jego oczy
pozycje w jakich sypia i płynnie przechodzi
do wewnętrznej kieszeni gdzie zgnieciony bilet
z ciągiem cyfr na odwrocie dzieli każdą chwilę
od zasmarkanej chustki żagiel będzie żółty
wczoraj ktoś mi obiecał i muszę za niego
trudno jest to zrozumieć trudno za tym gonić
i jeszcze to pytanie o wygląd kajuty
może wiosła za wszystko a wszytko jest z cukru
zaczęło mocno padać i się nie rozpuszcza
niech kadłub będzie szklany ze względu na ryby
o elektrycznych łuskach i płetwach z żonkili
może wolę kaktusy hydranty pustyni
gdzieś czai się niepokój tylko w której drzazdze
gdy nie ma żadnej deski może z twoich włosów
będziesz znowu zapuszczać powiesz że to szczęście
a mnie zrobi się głupio że możesz tu więcej
od moich trzynastu sylab i jednego pecha
dlatego będzie kapok czerwony jak znaki
zakazu na autostradzie z kieszeni do świata
bo może on jest pierwszy chociaż wielu pragnie
zajrzeć pod swoje łóżko i znaleźć jeżyny
nazwać je solenizant schować do słoika
później chodzić z uśmiechem od ucha do wrogów
i prosić o pożyczkę konewki na zawsze
bo może on jest pierwszy gdy wita cię budzik
w środku mroźnego grudnia wraz z zatkanym nosem
a może być ostatnim trzeba zamknąć oczy
pójść na urlop zdrowotny i kupić koszulę
zacząć ten wiersz od początku chyba jest tak słodko
oddzielać od chaosu to co się nie zdarzy
a leży gdzieś pod progiem jak rozlane mleko
i ulotka z reklamą błyskawicznych zupek
Dodane przez Kamil Brewiński
dnia 20.10.2008 17:12 ˇ
8 Komentarzy ·
852 Czytań ·
|