Na miesiąc luty
Późną zimą brud zdaje się oblepiać człowieka gęściej, ściślej.
Stłuszczone włosy, tygodniowy zarost, zapach potu
Przyschnięty do ciała - nie są ciężarem, jak to bywa w lecie.
Grube pokłady żółtej woskowiny
Chronią od wichru delikatne ucho.
Noga, gdy gładko wydepilowana, pochłania zimno i choć elegancja
Walczyć nam każe z instynktem przetrwania
Niejedna nimfa zmienia się w satyra.
Tuż obok, pod powierzchnią, w ciasnych żyłach krążą kwasy.
Szczeliny serca i wątroby przesiewają
Supły cząsteczek, gęsty szyfr zmęczenia.
Nic nie tłumacząc, nic nie wyjaśniając
Ból skacze po napiętej błonie komórki
A w każdej kropli tłuszczu, przyczajony,
Skurcz czeka, by przemówić.
Więc nasze posty, obmycia, rytualne wietrzenie domu,
Obrzędy śmierci i ponownego orzeźwienia
Mają i coś w niepowagi.
Bo widząc śmieszność, jaka towarzyszy zrzucaniu sierści,
Zaczynamy błogosławić fakt,
Że czas, który odczuwamy, nie mieszka pod skórą.
Dodane przez Piotr Plichta
dnia 25.09.2008 20:44 ˇ
4 Komentarzy ·
727 Czytań ·
|