W ciszy nocy, nad ranem, słyszę ciche kapanie.
Płynie znowu fontanną woda z kranu nad wanną.
Za szerokie mam łóżko, obok pusta poduszka...
Cicho, cicho, już wstaję. Życie znów mi w kość daje.
Zapłacone rachunki, w barku miejsce na trunki...
Może by się tak upić, trochę szczęścia gdzieś kupić,
lub pomodlić do boga, może powie gdzie droga.
Albo lepiej dam spokój. Remont mam mieć w tym roku.
Wszystko sobie przemyślę, może list komuś wyślę,
albo dam się pocieszyć. Może zdołam już zgrzeszyć!
Szybko, lepiej już wstanę, chyba kota dostanę!
Co dzień tyle mam w planie; zrobić zakupy mamie,
dzieciom rzec coś na drogę, ale zdążyć nie mogę
z dobrą radą do dania. Praca wciąż mnie pochłania.
Dobry dzień dzisiaj wstanie! Będzie obiad, śniadanie...
Biegam w kółko jak fryga, miłość zbędna fatyga.
Nie mam czasu na spanie, czasem czasu nie stanie,
by zatrzymać się w biegu. Porozmawiam z kolegą.
On mi powie; ty ciołku posiedź trochę na stołku.
A samotność mnie dręczy, koleżanka wciąż męczy;
idźże wreszcie na spacer, może kogoś wypatrzysz!
Myślę, jestem zaspana, ciągle taka narwana...
Może włosy umyję. Co mam zrobić, już tyję.
Może buty wybłyszczę, stary dywan wyczyszczę...
Znowu okna mam brudne. Czemu życie jest trudne?
I co z tym przedpokojem, znów zacieków się boję.
Wykładzina się sypie. Już przyjemniej na stypie!
A ja wciąż niewyspana przez to nocne kapanie.
Muszę pledy wytrzepać, psa wykąpać, poklepać.
Jeszcze wyprać i zamieść, wierszem duszę nakarmić.
A ja, matko kochana, muszę kupić ubrania.
Przecież nago nie wstanę, nie mam w oknach firanek.
Nie mam kiedy się zdziwić, czemu życie wciąż szydzi?
Beton muszę na balkon, co tam balkon, co z pralką?
Wtyczka się rozleciała. O czymś znów zapomniałam...
Chcę już usiąść, pomarzyć o tym co ma się zdarzyć.
Zrelaksować się trzeba... Nie kupiłam znów chleba!
Nie ma siły, dam ciała, taka jestem ospała.
Niech to wszystko czort porwie, mam cukierka gdzieś w torbie.
Wreszcie wieczór, spać muszę. Coś uciska mi duszę!
W łóżku pusta poduszka, w ciszy znowu coś pluska.
Chyba facet potrzebny na ten kran tak wylewny,
na tę ciszę nieznośną i na moją samotność.
Chyba bzika dostanę przez to wieczne kapanie!
Przez to ciepło nie dla mnie, parę rąk co nie na mnie
i uściski, całusy i na miłość zakusy.
I to słowo; kochanie, przez nie w sercu mam ranę!
Wreszcie dzisiaj usnęłam. Śniłam swoje marzenia;
że w mym łóżku kochanek...
kurczę,
znowu jest ranek!
Dodane przez maggy
dnia 16.08.2008 12:19 ˇ
3 Komentarzy ·
802 Czytań ·
|