|
Pierwsza, druga, trzecia godzina.
Czas mija,
A ja z bezsennością się męczę.
Najpierw spacer, a teraz po mieszkaniu się kręcę.
Mówiąc konkretniej przy oknie sterczę.
Wypatruję - nie wiem czego?
Dobra! Już dosyć tego!
Trzeba się rozebrać
I spać.
Karinka już grzecznie w łóżeczku leży.
Jeszcze sekundka i sen w nią strzałę wymierzy.
Oczy się kleją,
Obrazy z mieszkania i tego całego dnia już szarzeją.
Spokój. I nadszedł sen.
Naglę słyszę jakiś szmer.
Rozglądam się. Ojej.
Przy moim łóżku siedzi jakaś postać.
Ja nie wiem, czy to jawa czy sen, czy mam uciekać czy zostać?
Ten ktoś wygląda na anioła,
Ma białą szatę i nawet skrzydła,
Lecz jest czarny jak smoła,
A w jego zębach zamiast jedynek wyrwa.
Włosy przyprószone popiołem
-Czy na pewno mam do czynienia z aniołem?!
A on w tym momencie jakby w moich myślach czytał,
Tak zwyczajnie zapytał,
Czy wiem kim jest?
Cholera, czy to jakiś test?
Ja myślę właśnie, że ten ktoś ma wspaniałą głosu barwę.
A on mówi: <>
Ja dalej głosem i postacią oczarowana
Nie mam nic do zakomunikowania.
Wszystko stanęło w miejscu,
A w głowie jedna myśl, że przecież ta chwila nie ma sensu!
<
Lub jak wolisz Szatan, Lucyfer, Diabeł, Bies.
Możesz już teraz zacząć biec,
Lecz wiedz!,
Że dzisiaj szukam zrozumienia,
Szukam ukojenia.
Chciałbym opowiedzieć komuś swoją historię,
Wytłumaczyć, dlaczego wśród ludzi nie mam szans na glorię.
Za chwilę będzie już po mnie.
Jestem schorowany.
Jestem już stary.
W końcu liczę sobie tyle lat,
Ile ma ten świat.
Odwróciłem się od Boga,
Bo jako młodzika męczyła mnie Jego ciągła mina sroga
I wiecznie ta sama droga
Prowadząca do nagany,
Obietnice poprawy,
A z Jego strony nigdy żadnego uśmiechu, żadnej pochwały.
Więc, po prostu moje nerwy tego nie wytrzymały!
Ciągle my, aniołowie robiliśmy za mało.
Już wtedy wiedziałem, że Bogu z tych Jego idei w głowie się poprzewracało.
I kiedy jedno z nas Jegomościa zapytało,
Czy może zrobić sobie odpoczynek,
On zaczął wrzeszczeć:< To po to robimy ten cały wysiłek,
Żeby przerywać?! Nie zezwalam!>
W końcu powiedziałem, że sam sobie na wszystko pozwalam.
To był jeden z powodów, dlaczego od Boga odszedłem i nie wróciłem.
Nigdy na swą samotność się nie skarżyłem,
Aż do momentu,
W którym ty, w nocy byłaś tak blisko mego zakrętu.
Chciałem już wtedy cię zagadnąć,
Już wtedy twoje myśli odgadnąć.
Wtedy zostałaś przeze mnie wybrana
Do mojej funkcji kontynuowania.
Ty teraz staniesz się diablicą,
Będziesz karać ludzi za bezmyślność nie tylko śnieżycą,
Gradem ogromnej wielkości,
Ale też ukazując im ich słabości,
Rozwalając na ości.
Dostaniesz całą moją moc i doświadczenia,
Aczkolwiek najpierw przystąpimy do nauczenia
Cię wszystkiego,
Żebyś wiedziała, co, gdzie i dlaczego.
A na początek musisz dowiedzieć się najważniejszego,
Że nie wolno polubić ci JEGO!
Kiedy już wszystko zrozumiesz podpiszesz cyrograf,
Dasz mi napisany własną krwią autograf.
Nie mów czy się zgadzasz,
Dopóki z samą sobą się nie dogadasz,
Dopóki nie poznasz mnie prawdziwego
I póki nie nauczymy cię wszystkiego.
A teraz zaczniesz spać.
Odpocznij. Do następnej nocy masz czas.
Oczy zamykasz.
Zasypiasz.
I nikomu tego, co tu zaszło nie wyjawisz,
Bo inaczej się w ogniu piekielnym spalisz!
Ja teraz znikam,
Jutro o tej samej porze co dziś cię przywitam.>
Diabelski głos się oddala,
Postać już zupełnie mała
I wreszcie znika.
Karina śpi w łóżku szczelnie przykryta.
Rano się obudzi i znów nowy dzień przywita.
Potem w środku nocy...
...Hm, zobaczymy jak to się wszystko dalej potoczy!
Dodane przez akgm
dnia 28.06.2008 21:35 ˇ
6 Komentarzy ·
695 Czytań ·
|
|