Izie i Arturowi Wymysłowskim
Kolumna z piszczałek
jak milczący Pięcioksiąg
równy niemy
ton w przestrzeni pięciokroć
Zbór pod stropem zboru
wieża wewnętrzna społeczność
poddana najprostszemu
jednogłośność pięciu samogłosek
pięć palców wskazujących
jednocześnie jedno
Zrównoważone pięć rytmów oddechu
tattw hathajogi i pięć elementów
pięć części ciała i pięć części świata
między ciszą północnych
i południowych lodowców
Ciągłość urwana w pospólności
jak źdźbła zrównane ostrzem
wiekowość wobec wieczności
wobec intelektu instynkt
intelekt wobec intuicji
Jakby przyłożono
niewidoczną płaszczyznę
zostawiając nas samych
w całej złożoności
z matowym odbiciem
z rozchylonymi wciąż wargami
chwytającymi zewsząd oddech
Jakby istniał zupełnie
odmienny dalszy ciąg
zaświadczany bezsłowną
liturgią ziemia nowa
i niebo nowe
nad sinoszarą krą
Mężczyzna i kobieta
wkrótce staną się
jednym ich płomienie
połączone płoną
w jednej świecy
Złączeni Słowem bracia odłączeni
jednoczą się Chlebem i Winem
Do wtóru organom
milczę
wciąż bardziej do siebie
Weszli spóźnieni
jakby drzwi nie było
ani przedsionka
Nie zamykała
się jedność
Jakby nie było początku
Murzyn przeźroczyściejący
od czarnoskórej Biblii
wcisnął się w ławkę przeniknął
moją przejrzystość
Deski z boru
pachniały sosnową świeżością
W istnieniu wyraźniejącym
nad głos i milczenie
zabliźniało się
pięć ran
Wrocław, 24 września 1994 r.
Dodane przez admin
dnia 01.01.1970 00:00 ˇ
710 Czytań ·
|