"U Diabła", pod dziewiątką,
w samym szatańskim pępku,
nigdy nie jest chłodno.
Podłogę rozgrzaną
do czerwoności,
myje Agnieszka,
aż do samej kości.
Nie stara się ukryć
swej kobiecości,
przeciwnie srom czerni
sadzą z komina.
Dlatego klientów
w gospodzie sporo,
w szemranym korowodzie,
piwo, wódkę biorą.
Idą też jak woda
flaczki do wódki,
daleko od Wersalu,
więc goście siedzą w kucki.
Huśtają się piersi Agny
ze szpiczastą sutką,
siedzą impotenci
nad ochrzczoną wódką.
Szatnia i ustęp
są w ręku Januszka.
Na wieszakach się tulą
i kurtki i futra.
Z ciekawości jeszcze
zaglądają sobie w rękawy.
Tutaj nic nie ukryjesz.
Tutaj koniec zabawy.
Gęsto od ludzi,
przekleństw i dymu.
Ktoś w kącie pisze
już świadectwo zgonu.
I strużka potu
kapie mu do kieliszka.
Nagle myśl dobra,
jutro jeszcze krew odda.
Znowu będzie "Czysta".
Sposób na przetrwanie,
albo siwy denaturat
pity krzywo w bramie.
Przed "Diabłem"
rozkłada się Weronka,
zawsze o tej porze,
można ją tu spotkać.
Dawno chciałaby umrzeć,
lecz ma taką pokutę,
że gdy klienta nie trafi,
to od środka puchnie.
Dlatego śledzie wyjmuje
gościom ze spodni,
a śledzie są bez ości
od paru tygodni.
Dodane przez admin
dnia 01.01.1970 01:00 ˇ
997 Czytań ·
|