O świcie piekły oczy i pulsowała głowa. Ciało poruszało się samo,
nagie, jakby dopiero co wyszło z brzucha tego miasta. Chciało wejść do jeziora.
Chciałoby się obudzić, a ciągle śni o dnie, żebrach wielorybów, kościach.
Wielkich haczykach, zawieszonych w wodzie.
Ze ślubu zostały resztki na stołach, zaczepiony welon. Owija się nim jak ręcznikiem
i chodzi po szkle, potłuczonych talerzach. Drze na kawałki purpurowe serce,
chciało to zrobić już wczoraj. Będzie z tego konfetti, będzie coś lepszego.
Ugniata rękami; krew z rozciętej wargi jest gorzka.
Dodane przez Joanna Lech
dnia 16.06.2008 15:39 ˇ
7 Komentarzy ·
1276 Czytań ·
|