Postów: 1736 Miejscowość: Ostrołęka Data rejestracji: 20.09.13
Dodane dnia 19.01.2015 10:19
Odsyłam do Niebieskiego domu,Od wydawcy A Nawrockiego, Zamiast wstępu M. Buczkówny, Wstrząsające krajobrazy M Jastruna, "Przedmowa do ciszy" o filmie M Buczkówny i B Garus- Hockuby, notka niograficzna, z niej: Z wykształcenia i zawodu jest psychologiem pracy. Podróżował po Europie, Bliskim Wschodzie i Ameryce Pólnocnej. Wydał ponad dziewięć tomików poetyckich. Mimo iż należy do poetów samotników, ma wielu wyznawców i epigonów.
Edytowane przez silva dnia 19.01.2015 10:20
Postów: 885 Miejscowość: natura Data rejestracji: 23.01.12
Dodane dnia 19.01.2015 08:13
-:)))
co do generalnej zasady racja jak najbardziej
mi tu jeszcze brakuje analizy otoczenia samego tumasa i jego twórczości w ogóle nie wiem nurtu powiązań literackich skąd się bierze jego twórczość sam wiersz mówi tylko część historii żeby zrozumieć fenomen a to jest czy też ma być takie traktowanie tematu jest niewystarczające
sztuka oderwana sztucznie od rzeczywistości utrudnia zrozumienie przesłania chyba że go tam nie ma dla mnie osobiście taka twórczość nie ma żadnej wartości
aby zrozumieć właściwie kogoś jeden czy dwa wiersze nie wystarczą potrzeba znać charakter poety jakim jest człowiekiem jego życie duchowe wewnętrzne
tłumacz przysięgły zrobi to samo co poeta tłumacz gdy obaj nie mają wystarczającej wiedzy w temacie ich interpretacje oddadzą słowa ale nie ducha
specjalizacja to jest to co służy takiej pracy nie tylko znajomość języka w jego dostępnej ogólnie wersji
wiersz w tym przypadku to coś więcej niż wiersz jeśli mamy wynieść z tego naukę
Postów: 1736 Miejscowość: Ostrołęka Data rejestracji: 20.09.13
Dodane dnia 18.01.2015 22:00
Zacytowane przeze mnie przykłady pochodzą z przekładów: Leonarda Neugera (w większości), Michała Sprusińskiego, Czesława Miłosza i Mieczysławy Buczkówny, która także dokonała wyboru utworów.
Edytowane przez silva dnia 18.01.2015 22:00
Postów: 995 Miejscowość: Wieliczka Data rejestracji: 01.06.11
Dodane dnia 18.01.2015 21:01
abirecka jest upierdliwą perfekcjonistką :-))))
Zazwyczaj - tak przynajmniej praktykują ambitne wydawnictwa - które zamieszczając przekład, zamieszczają oryginał. I teraz:
a) oryginał zapisany jest w formie takiej jakiej jest i raczej się nie zmieni,
ale przekłady?
b) tutaj posłużę się króciutkim trójwersem Nelly SACHS:
Meine Liebe floss in dein Martyrium
durchbrach den Tod
Wir leben in der Auferstehung -
przełożonym przez Ryszarda Krynickiego:
Moja miłość wpłynęła w twe męczeństwo
przebiła się przez śmierć
Żyjemy w zmartwychwstaniu
i bardzo skromnej, mało znaczącej abireckiej:
Moja miłość płynęła twym męczeństwem
pokonała Śmierć
Zmartwychwstaliśmy -
Nie wiem, który przekład jest lepszy, mój w każdym razie bardziej adekwatny. Znam bowiem tragiczną historię WIELKIEJ, SPEŁNIONEJ MIŁOŚCI POETKI, w którą - najprawdopodobniej - nie wczuł się Krynicki. Stąd u niego ta kulejąca - w moim odczuciu - niemal dosłowna translatorska opisówka.
I stąd też - w przypadku szwedzkiego noblisty - owo asekuranckie kręcenie nosem niewiele znaczącej abireckiej ;-)
Postów: 1736 Miejscowość: Ostrołęka Data rejestracji: 20.09.13
Dodane dnia 14.01.2015 07:58
Tomasz Jastrun: " Tomasz Transtromer jest poetą uderzającym. Uderza pięścią metafory.Siłą tej poezji są paradoksy, odwaga wizji, odmienność poetyckiego świata rozpoznawalnego w każdym swoim skrawku. (...) " poezja to : na jak najmniejszej przestrzeni, najpiękniej, najmocniej i najdelikatniej powiedzieć jak najwięcej" Poezja TT w tej definicji znakomicie się mieści.
Nad łóżkiem wisi amatorski obraz przedstawiający statek z siedemnastoma żaglami. Syczące grzebienie fal i wiatr, którego nie może powstrzymać złocona rama.
Wszelkie szkice chcą się urzeczywistnić.
Daleko na wodzie motor rozciąga horyzont nocy letniej. Zarówno radość jak i smutek nabrzmiewają pod szkłem powiększającym rosy. Właściwie tego nie wiemy, zaledwie to przeczuwamy: istnieje statek bliźniaczy naszego życia, płynący zupełnie innym kursem. Podczas gdy słońce płonie za archipelagiem.
Postów: 1736 Miejscowość: Ostrołęka Data rejestracji: 20.09.13
Dodane dnia 13.01.2015 18:28
Odnalazłam Pana TT przed remontem- Niebieski dom, pozwolę sobie zacytować:
Krótka pauza w koncercie organowym:
Cóż, osaczeni jesteśmy przez bełkot ruchu ulicznego/ wędrujący wzdłuż murów katedry.
słyszę ciężarówkę, która wprawia w drżenie/ te sześćsetletnie mury.
Głosy zwycięzców i zwyciężonych wymieszane.
A kolumny wznoszą się jak dziwaczne drzewa: bez korzeni (tylko wspólna posadzka) i bez korony ( tylko wspólny strop).
Stoję na cmentarzu parafialnym samiusieńki.
Śmierć ostrożnie podkręca światło od spodu, z ziemi.
Wrzosowisko świeci coraz liliowiej-
I każdy abstrakcyjny obraz świata jest również niemożliwy jak rysunek sztormu.
Lecz każdy człowiek spisuje własną encyklopedię.
Ona wyrasta w każdej duszy.
Księga przeciwstawień.
To, co w niej napisane, zmienia się w każdej chwili, obrazy retuszują się same.Migoczą słowa.
Strumień toczy się przez cały tekst, za nim następny/ strumień i następny...
To powyżej to dla mnie niedościgły ideał, cdn.
Edytowane przez silva dnia 13.01.2015 18:29
Postów: 1736 Miejscowość: Ostrołęka Data rejestracji: 20.09.13
Dodane dnia 05.01.2015 17:24
W Panu T zafascynowała mnie nie tylko jego poezja, którą z konieczności znam szczątkowo ( jedno wydanie Aleksandra Nawrockiego IBiS przed Noblem), ale osobowość, człowiek ten dzięki staraniom żony nie przestał publikować po wylewie... (por: "Na szczytach panuje cisza")...
Edytowane przez silva dnia 05.01.2015 17:25
Postów: 816 Miejscowość: Łódź Data rejestracji: 03.11.10
Dodane dnia 05.01.2015 17:20
Wywiad arcyciekawy, Pani abirecka. Co prawda w wątek Pani się nie wstrzeliła, ale wszystko wybacza się tym, którzy bezinteresownie rugają bliźniego swego.
Swoją drogą to bardzo ciekawe. Zaproponowałem pod koniec 2012 roku, aby użytkownicy PP podzielili się wzajem tym, co przeczytali w owym 212 roku w formie - jak mi się wydawało nam wszystkim najbliższej, czyli wiersza - i usłyszałem, najpierw od dwóch takich, że jestem recenzent w spodniach na szelki, a potem od herbowej szlachcianki, że są lepsi ode mnie w ocenie noblisty.
To daje mi prawo do wypowiedzi manifestacyjnej: Wiem, że recenzent ze mnie w spodniach na szelkach i ilości tych, którzy lepiej ode mnie piszą o noblistach jest niezliczona, wręcz nie ma takiego, co by pisał gorzej. Jednak - herbowi i nieherbowi, umieszczający zdjęcia swe i nie umieszczający - NIE O TO CHODZIŁO.
O co jednak, nie chce mi się tłumaczyć.
Postów: 995 Miejscowość: Wieliczka Data rejestracji: 01.06.11
Dodane dnia 05.01.2015 10:05
Edyta Sorensen napisał/a:
Wątek, jak każdy inny.
Pisać można o wszystkim i o niczym.
Dla porządku: nie mam zamiaru pisać recenzji w formie wiersza.
Ale jeśli chcesz wiedzieć Adaszewski, to przeczytałam po raz kolejny wszystkie teksty Led Zeppelin i jeśli ich muza to pierwsza klasa do dziś, to teksty już niekoniecznie. Są perełki i są gnioty.
Obecnie czytam biografię Aleksandra Wielkiego, autorstwa Petera Greena, notabene Iron Maiden nagrał świetny kawałek pt. "Aleksander The Great".
PS.
Bardzo cenię pisanie Kukora, ale co on ma do tego wątku? :):)
"Pisać można o wszystkim i niczym". Fakt, jeżeli na gwałt szuka się tematów zastępczych, aby za wszelką cenę (z)aistnieć, gdzie się da.
Wrócę zatem do szwedzkiego noblisty powoli "mszejącego" kurzem zapomnienia, to się je pisze w rytm katarynki-samograjki.
Poniżej jednak wklejam tekst, nie link, moim zdaniem najbardziej przystający do tematu aniżeli wszystkie poniższe dywagacje:
"posłuchaj rozmowy z tłumaczką poezji Tomasa Tranströmera
Maciej Grzyb, RMF FM: Kiedy widziała Pani po raz ostatni noblistę?
Magdalena Wasilewska-Chmura: W ubiegłym tygodniu. Właśnie wróciłam ze Sztokholmu. Przeważnie, kiedy tam jestem, kontaktuje się z państwem Tranströmerami, z którymi jestem zaprzyjaźniona. Spotkaliśmy się i szczerze mówiąc, tym razem nie rozmawialiśmy o Noblu. Chociaż przeważnie takie pytania padają z mojej strony, razem z zapewnieniami, że będziemy tutaj trzymać kciuki. A oni zawsze, z pobłażliwym uśmiechem, zbywają te wszystkie komentarze. Tak wiemy, wiemy jak to jest, ale raczej nie ma szans, żeby to się zdarzyło.
Tym razem nie padło pytanie: "Może w tym roku"?
To dziwne, ale może coś w tym jest, że kiedy człowiek przestaje o tym myśleć i się na tym koncentrować, to los zaskakuje. Parę dni temu w Szwecji, czytałam dzienniki i przeglądałam notowania kandydatów. W "Dagens Nyheter" Tranströmer w ogóle nie był wymieniony, w "Svenska Dagbladet" był wymieniony najniżej wśród notowanych, za Salmanem Rushdiem i Bobem Dylanem, którzy znacznie zdystansowali go w tym rankingu. I nawet sobie zażartowałam, że jak jest tak źle, to może będzie dobrze. Ale szczerze mówiąc dzisiaj nawet nie myślałam, że to będzie właśnie ten dzień.
O czym była ta ostatnia rozmowa, kiedy się pani z nim widziała?
My rozmawiamy o życiu, muzyce. Ponieważ Tomas Tranströmer oprócz tego, że jest poetą, jest też muzykiem-amatorem. Ale takim amatorem na wysokim poziomie. Zawsze grał na fortepianie. Muzyka stanowi bardzo ważny element jego twórczości. Pisze dużo o muzyce i jest ona sposobem wejścia w taką metafizyczną rzeczywistość.
On jeszcze gra?
Gra. I to jest ciekawostka. Może nie wszyscy o tym wiedzą, ale Tomas Tranströmer od lat 90. jest jednostronnie sparaliżowany, jest po wylewie i cierpi na afazję, czyli w zasadzie nie mówi. Nie mówi, z wyjątkiem kilku pojedynczych słów i fraz. Ale za pomocą tych słów i fraz bardzo wiele rzeczy komunikuje. Z żoną Moniką ma tak wspaniałe porozumienie, że ona, zarówno jego wyraz twarzy, jak i ton głosu i ewentualnie wskazanie czegoś palcem, przerabia od razu, że tak powiem, w jakąś narrację, którą on potwierdza bądź koryguje, że to nie o to chodzi. I wtedy innymi gestami lub półsłówkami udaje się dotrzeć do tego. I na przykład sama zauważyłam, że na temat muzyki udaje mi się z nim komunikować w podobny sposób - pokazując nuty. Tomas Tranströmer ma taką swoją ulubioną bibliografię fortepianowej literatury na lewą rękę. Ponieważ od czasu wylewu, od kiedy jest prawostronnie sparaliżowany wykonuje utwory na lewą rękę. Ponieważ jest taka dość bogata literatura fortepianowa, więc rzeczywiście ten repertuar ma znaczny. Oprócz tego wielu współczesnych kompozytorów szwedzkich pisze specjalnie dla niego takie utwory.
A pisze jeszcze wiersze?
Pracuje nad wierszami. Od czasu wylewu wydał dwa tomiki pełnowymiarowe. To jest "Gondola żałobna" w 1996 roku, za którą otrzymał prestiżową nagrodę Augusta i "Wielka zagadka", za którą również był nominowany do tej samej nagrody. I choć jej nie otrzymał, już sam fakt nominacji po raz drugi i to tomu poetyckiego było uważana za bardzo duże uznanie dla tego tomu. Oba tomy są przetłumaczone na język polski. Wiersza aktualnie przez niego pisane opierają się na wcześniejszych szkicach. Miałam okazję zobaczyć, kiedy część archiwum Tranströmera, która obecnie znajduje się w Bibliotece Królewskiej w Sztokholmie, była w ich domu w postaci kartonów z zeszytami i zapiskami, wówczas mogłam zobaczyć, w jaki sposób Tomas Tranströmer pisał. To nie są pojedyncze frazy, tam nie ma dużo skreśleń. On pisał prawie gotowe wiersze. Można powiedzieć, że w tych zeszytach jest materiał, który czeka jeszcze na ten ostatni szlif. Tak bym to sobie wyobrażała.
I to nie są znane wiersze?
Nie. Nie są znane, nie są opublikowane. Wydaje mi się, że potrzeba tylko takiej woli i siły twórczej, by to opracować, by coś z tym zrobić. Ponieważ Tomas Tranströmer jest bardzo precyzyjny i pieczołowity, jeżeli chodzi o dobór słów. To jest poezja bardzo wyważona i powiedziałabym, że z wiekiem zdąża on ku formie aforystycznej, ponieważ bardzo dużą część jego ostatniego tomu "Wielka zagadka" stanowią haiku. Przy tym haiku nie traktowane umownie, tylko jako krótka impresja związana bardzo ogólnie z kulturą japońską, lecz rzeczywiście Tranströmer formalnie trzyma się schematu 5+7+5 zgłosek. Więc to są wiersze szalenie ascetyczne, z bardzo niewielką ilością słów. Natomiast jest tam ogromna przestrzeń wrażeń, wyobraźni, jakaś przestrzeń metafizycznego przeżycia.
Jest pani tłumaczem. Łatwo się te wiersze przekłada na język polski?
Wydaje się na początku, i to są czasami pułapki, że wiersze, które od razu trafiają do człowieka, nie stawiają bardzo dużych wymagań intelektualnych, mogłoby się wydawać, przez odniesienia do literatury, mitologii, do doświadczeń codziennych, do kontaktu z naturą czy z najdrobniejszymi przedmiotami życia codziennego. I to są wrażenia, że to jest pewnie prosta poezja i w związku z tym prosto jest ją przetłumaczyć. Natomiast tutaj pojawia się trudność innego rodzaju. Mianowicie z tej prostoty wydobyć to, co stanowi o wielkości tej poezji, czyli taką metafizyczną głębię, przestrzeń takiego zadumania, zachwycenia i przeniesienie tych wszystkich obrazów, które są szalenie precyzyjne, niemalże drobiazgowe, jeśli chodzi o szczegóły, metafory które zaskakują zestawieniami różnych wrażeń zmysłowych. I to wszystko jednak odsyła gdzieś głębiej. Właśnie tę przestrzeń wydobyć, nie pozostać na powierzchni obrazu, czyli na tej warstwie werbalnej - to jest szalenie trudne. Ale też szalenie fascynujące. Także jest to ogromna przygoda i niesamowita frajda tłumaczyć poezję Tranströmera i poezję w ogóle."
Pani dr hab. Magdalena Wasilewska-Chmura [znana mi jeszcze z Jej studenckich czasów] aktualnie jest Kierownikiem Zakładu Filologii Szwedzkiej w Instytucie Filologii Germańskiej UJ.
Znając Panią Magdę, to wszystkim z portalu "pp" tą tematyką zainteresowanych, chętnie udzieli Ona nader wyczerpujących odpowiedzi względnie stosownych konsultacji.
P.S. Pisanie recenzji z wierszy przetłumaczonych, nie przeczytanych w oryginale, przypomina mi kontemplację własnego oblicza w pofalowanym lustrze stawu!
Edytowane przez abirecka dnia 05.01.2015 13:06