Postów: 335 Miejscowość: wrocław Data rejestracji: 26.10.08
Dodane dnia 02.10.2009 09:25
jestem zaskoczona dalszą akcją. którą określam jako udany, swoisty performance, dziękuję za możliwość w nim udziału;
w związku z całą akcją mam wiele przemyśleń na temat promocji poezji,
dzięki, mam dobrą książkę, a po przeczytaniu, przekażę ją w dobre ręce
Jesienią zbieramy plony, o tak. Z taką podświadomą myślą zaszedłem do księgarń, czyli traffiku (http://www.traffic-club.pl/) oraz empiku (http://www.empik.com/).
W tej drugiej (choć cały czas nie opuszcza mnie myśl, że jednak w pierwszej) wyłuskałem mały tomik poezji, książeczkę, którą oglądałem parę miesięcy wcześniej. Co ciekawe - i wówczas, i obecnie podobała mi się. Dlatego wam o tym napiszę.
Pani nazywa się Sylwia Gibaszek, ale na okładce książki nazwała się sylwia gibaszek. Tytuł to "Szklane kantaty", z prawdopodobnie podobnych powodów - jak zapis nazwiska - wydrukowane jako "szklane kantaty". A może autor nazywa się szklane kantaty a tomik ma tytuł "sylwia gibaszek"? Wydane przez Wydawnictwo Nowy Świat w Warszawie w 2004.
Zazwyczaj zaczynam czytanie książki nie od pierwszego utworu, ale gdzieś od środka. OK - ci, którzy mnie dogłębnie znają wiedzą, że zaczynam lekturę od tzw. metryczki książki, dzięki czemu dowiaduję się kto odpowiadał za druk i oprawę. To tzw. zboczenie zawodowe. W każdym razie na początek wam podam pierwszy umieszczony w książce utwór: Kantata l
O świcie wyszłaś po wodę
drewniane wiadra
drżały na łańcuchu
Ostre powietrze gryzło warkocze
gdy stałaś nad przeręblem
twój śpiew cierpki jak diament
rozciął lód na jeziorze
jak szyba w oknie
przed wzejściem
pękło Słońce
Jak naturalnie przechodzą zmysły od świtu do drewna wiader i drżenia! To są właśnie głosy kantaty, nie wszystkie należą do dźwięku jako takiego. Taka narracja przewija się w wierszach Sylwii G., łącznie z mniej lub bardziej oczekiwanymi, a jednocześnie łaskocząco-zaskakującymi przejściami jak np. w drugiej zwrotce - gryzienie i stanie, by zaraz potem ukazać cierpki śpiew. Wprawdzie szyba w oknie z trzeciej zwrotki nawiązuje do rozcięcia lodu w drugiej, to pęknięcie Słońca jest już z innej bajki. Na marginesie, nie bardzo wiem czemu tu akurat słońce jest dużą literą, bo przecież to mogłoby się zdarzyć wszędzie, a nie tylko na Ziemi.
W Erotyku na dachu ponownie nie ma jednego miejsca zaczepienia, bo jest ich wiele. Z podobnego powodu my na śnieg mówimy właśnie śnieg, a Eskimosi mają na to kilkanaście słów. Bo śnieg do budowy igloo jest innym od świeżo opadłego. Jakby pogrzebać my także byśmy znaleźli w języku polskim kilka słów, które różnicują śnieg (puch, gruda, mokry śnieg, lepiący się śnieg) lecz w większości są to zbitki określnik - słowo określane. Choć po prawdzie nie wiem czy takie zbitki nie są właśnie w języku eskimosów (czyli chyba inuktitut). Zatem spójrzmy na fragmenty tego erotyku:
Pod nami tramwaje
tną ulice
Gęste opiłki miasta
przyklejają się do szyb
Hm... tramwaje tnące ulice wydają się - i są - wtórne, użyte prawdopodobnie, by mieć źródło dla opiłków miasta, bo tramy przecież tną głośno szyny na zakrętach, co stanowi bardzo istotny element metropolii. Wreszcie - te opiłki (czyli co? Kurz? Hałas?) pojawiają się na szybach. Tylko, czy to na pewno szyby, a może skóra? A może jednak szyba, tło erotyku.
Erotyk ten kończy się następująco:
Jedynie zegary w naszych
piersiach
układają się na wznak
Czyli miasto tętni, miasto pulsuje, choć nie powiedziane jest to wprost. To co jest wyłożone to piersi, w typie unisex dla potrzeb ukazania jedności osób leżących z pełną ufnością. Nie ma znaczenia jakiej płci są te osoby, tak sądzę.
Trzecia w nocy (od razu przyszła mi na myśl 'Trzecia część nocy', ale to raczej fałszywy trop; bardziej bliskie to np. godzinie szczura wg miary chińskiej) konsekwentnie do powyższego stylu się zaczyna
Twoje szorstkie włosy
wymykają się moim dłoniom
jak ludzie
zamknięci w łuskach
i tak samo kończy
Reszta jest gdzieś wysoko
jak samolot kołujący nad ranem
lub rozrzedzone powietrze
kiedy całujemy niedopałki
W tym wierszu trochę niepotrzebnie pojawia się trącące banałem porównanie ludzi do zamkniętych w łuskach, jakkolwiek może inaczej tego tutaj (tuż przy głowie, która jest jak łuska i jak nasienie) nie można było przedstawić. Końcówka wywołuje tylko zachwyt, gdy dochodzi odczucie związane z wieloznacznością całowania niedopałków.
Zakończę wierszem, który jest dość sztywny i może związany tematem z tym, że autorka ukończyła filozofię na UW). W każdym razie także ten wiersz natarty jest olejem ironii, ciepłej, łagodnej ironii. Objawienie
Naprawdę wszechświat jest martwy
a samotny Bóg
tonie we własnej pamięci
która przez
całe istnienie
sączy się
z jego głowy
Zachęcam do poznania dalszych wierszy
http://www.empik.com/szklane-kantany-ksiazka,290749,p
PS. Korzystałem z wersji zgodnych z książką, w internecie krążą wersje wierszy przemieszane.
Edytowane przez haiker dnia 17.09.2009 13:29
Skocz do Forum:
Pajacyk
Logowanie
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.