Autor |
RE: Co powiecie o natchnieniu? |
Dorota Bachmann
Użytkownik
Postów: 258
Miejscowość: Łódź
Data rejestracji: 12.10.08 |
Dodane dnia 19.10.2009 13:16 |
|
|
Pani leosiu - mam nadzieje, że Magda nie poczuje się dotknięta tym, co napiszę - ja nie jestem Jej przyjaciółką, nawet mało się znamy. Ale jest faktem, że Ją cenię i miewamy w dialogach na forum fajne "przeloty". Nie stanęłam w Jej obronie. Zresztą czy wygłaszane tu "zarzuty" mogłyby Jej zrobić cokolwiek złego? :D
Może Pani to trudno sobie wyobrazić, ale są inne powody, dla których można zabrać głos w dyskusji. Na przykład chęć sprzeciwienia się tendencyjności, pustosłowiu, niekompetencji w dowolnej sprawie, ale także chęć poznania argumentów sądów, które dziwią (bo może są jednak jakoś tam racjonalne).
Argumentów oceny wierszy Magdy jako słabych jednak tu nie poznałam.
PS A po co Pani wiedza o Jej przyjaciołach? Wielką Siostrą zapachniało... :D
Edytowane przez Dorota Bachmann dnia 19.10.2009 13:22 |
|
Autor |
RE: Co powiecie o natchnieniu? |
magda gałkowska
Użytkownik
Postów: 947
Data rejestracji: 11.03.07 |
Dodane dnia 19.10.2009 12:18 |
|
|
Pani leosiu - przyjaciół mam niewielu, za to mogę na nich liczyć w 100% i nie szafuję tym słowem :) mam nadzieję, że zaspokoiłam Pani ciekawość, gdyby Pani miała jednakowoż jakieś pytania to proponuję email : emgie0@onet.eu ponieważ nie mam zamiaru zaśmiecać tego wątku. |
|
Autor |
RE: Co powiecie o natchnieniu? |
leosia
Użytkownik
Postów: 63
Miejscowość: wrocław
Data rejestracji: 30.04.09 |
Dodane dnia 19.10.2009 08:43 |
|
|
jest coś w kiju którym go uderzysz
Pani Doroto - nie miałam zamiaru obrażać Pani Magdy:)
Chciałam tylko przekonać się ilu ma tu przyjaciół, kto stanie w jej obronie:)
Pozdrawiam:) |
|
Autor |
RE: Co powiecie o natchnieniu? |
Wojciech Roszkowski
Użytkownik
Postów: 466
Miejscowość: Tykocin
Data rejestracji: 22.12.07 |
Dodane dnia 15.10.2009 21:25 |
|
|
Magda, Kuba -
Pewnie przyjdzie nam w tym momencie po prostu spisać protokół rozbieżności.
Szóstoklasista szesnastoletni - jeszcze nie tak dawno bywało. Albo piętnastoletni ósmoklasta, który do żadnej szkoły średniej po prostu się nie dostał. I nie miał okazji ku temu, by wkładać nauczycielowi kosz na głowę itp.
Dzisiaj (o ile jest kasa) będzie magistrem (kolejne zagadnienie natury etycznej: dlaczego ten dyplom ma być równy dyplomom tych którzy się starali? Dlaczego, jeśli rodzice dysponują kasą i układami, taka osoba ma mieć przewagę już na starcie nad tymi, którzy pracowali?). I tu wrócę do jednego z wcześniejszych moich wpisów - olbrzymia większość ludzi z wykształceniem pomaturalnym to analfabeci lub półanalfabeci.
Warto, żebyśmy to współfinansowali?
Oczywiście warto wspierać ludzi pozostających w złych warunkach, pomagać jak się da. Wiekszość, olbrzymia większość rodziców chce, aby ich dzieci się uczyły. Znam też takie przypadki, gdzie rodzice pod różnymi pretekstami nie wypuszczają dzieci do szkoły. I tutaj właśnie trzeba działać.
Zawsze pozostanie dylemat: uwolonić dziewięciu winnych czy powiesić jednego niewinnego?
Trudna sprawa. Nie jest łatwo takie rzeczy wyważyć.
Edytowane przez Wojciech Roszkowski dnia 15.10.2009 21:29 |
|
Autor |
RE: Co powiecie o natchnieniu? |
Kuba Sajkowski
Użytkownik
Postów: 479
Miejscowość: Poznań
Data rejestracji: 10.03.07 |
Dodane dnia 15.10.2009 20:55 |
|
|
Wojtek - właśnie, świadomość że naprawdę chcę, a nie tylko musze się uczyć, pojawia się znacznie później. do pewnego czasu i tak to rodzice będą decydować, no a wyobrażasz sobie rodzica który NIE CHCE żeby jego dziecko się uczyło?
jeśli chodzi o inteligencję - to tak, są dzieci które naprawde nie są w stanie nadążyć, takie dzieci trafiają do szkoły specjalnej, ale nie może być możliwości że zupełnie przekreśli się im możliwość edukacji. są w stanie osiągnąć sukcesy na swoją miarę, tzn opanować podstawowe praktyczne czynności. poza tym, pojawiają się inne dysfunkcje niż brak inteligencji - choćby zaawansowane ADHD - wtedy np. należy zaordynować nauczanie indywidualne, zintegrowane - to wszystko się da zrobić. jedyny problem to porządna organizacja tego wszystkiego, ta z pewnością w polsce niedomaga, ale w takim razie to tę organizację trzeba poprawić, a nie eliminować "słabszych". już nie mówię o rodzinach dysfunkcyjnych, które pojawiły się w tym wątku, problemach typu alkohol, przemoc w rodzinie, itp, itd - to także wpływa na wyniki w nauce, takiemu dziecku trzeba pomagać, a nie wypieprzać na zbity pysk. człowiek to zbyt skomplikowana istota by ot-tak sobie diagnozować plus - minus, zdaje - nie zdaje. system nauczania w Polsce w dużej mierze zależy od ludzi, nie komputerów i CAŁE SZCZĘŚCIE. |
|
Autor |
RE: Co powiecie o natchnieniu? |
magda gałkowska
Użytkownik
Postów: 947
Data rejestracji: 11.03.07 |
Dodane dnia 15.10.2009 20:44 |
|
|
Wojtek - i tu sie grubo mylisz, moja córka jest obecnie w I klasie liceum więc mam styczność z tym systemem edukacyjnym. Fakt, zmieniło się to, że aby uczeń powtarzał klasę muszą zgodzić się rodzice. I tu pojawia się problem współdziałania ze szkołą. Tak sie składa i mówię to z pozycji rodzica, ze szkołą współdziałać można i to bardzo efektywnie, wystarczy, by rodzicom zależało, bo nawet najmądrzejszy pod słońcem rodzic nie wszystko wie, nie wszystko dostrzeże i nie nad wszystkim jest w stanie zapanować.
Mówisz, by sam zainteresowany określał ten czas czyli? uczeń 6 klasy szkoły podstawowej np? chyba nie mówisz tego poważnie.
Mamy nie szukając daleko, bo nawet na PP osoby dorosłe, dojrzałe wiekowo, które nie dają się przekonać, że nie mają za grosz ani talentu, ani predyspozycji, ani nawet umiejętności (o wiedzy już nie wspomnę) i z uporem maniaka twierdzą, ze potrafią pisać wiersze. I katują tym czymś co tworzą otoczenie.
Kilkoro z moich przyjaciół to nauczyciele, mam więc okazję przyglądać się jak to wygląda z drugiej strony, a nawet miałam okazję uczestniczyć w lekcji jednego z nich. Całkowicie zgadzam się z tym, co napisał Kuba. Nie przekreślajmy słabszych od razu wyrokując, ze to leserzy, takie myślenie prowadziło w przeszłości do zamykania ludzi w gettach. |
|
Autor |
RE: Co powiecie o natchnieniu? |
Wojciech Roszkowski
Użytkownik
Postów: 466
Miejscowość: Tykocin
Data rejestracji: 22.12.07 |
Dodane dnia 15.10.2009 20:07 |
|
|
Kuba - moim zdaniem najlepiej byłoby, gdyby sam zainteresowany określał ten czas. Np. w sporcie jest tak, że jednemu zawodnikowi wskoczenie na wyższy poziom zajmuje rok, innemu kilka lat, jeszcze inny nie osiągnie tego poziomu nigdy. To naturalne.
W szkole jest nieco inaczej - niemal wszyscy przechodzą kolejne szczeble. Chyba bardziej etyczna byłaby sytuacja: zasługujesz, dostajesz promocję, nie zasługujesz - nie dostajesz. Nikomu by się nie chciało siedzieć w tej samej klasie kilka lat (z coraz młodszymi rocznikami), uczeń sam by określił, kiedy zrezygnować i zająć się czymś innym. Albo trochę sie jednak przyłożyć i być promowanym. A w obecnej sytuacji można tak bujać się lat kilkanaście. Dostawać kolejne świadectwa, dyplomy. I być funkcjonalnym analfabetą.
Miraż. I tak jak już wspomniałem - kiepska alokacja zasobów.
|
|
Autor |
RE: Co powiecie o natchnieniu? |
Kuba Sajkowski
Użytkownik
Postów: 479
Miejscowość: Poznań
Data rejestracji: 10.03.07 |
Dodane dnia 15.10.2009 19:39 |
|
|
Wojtek - no właśnie, a kiedy niby ma być ten czas kiedy "diagnozuje się" ucznia, który nie rokuje? Niestety, trzeba wliczyć to w ryzyko, sorry.
I zasadnicze pytanie - co jest gorsze, "wywalenie" kasy na leniwego/tępego/nie rokującego ucznia, czy nie danie szansy rokującemu, lecz pochopnie skreślonemu uczniowi? Z tego "tępaka" też zawsze warto próbować wycisnąć jak najwięcej się da - rozwinie się wolno, słabo, ale się rozwinie. I nie jest złe, że rozwinąl się słabo, jeśli rozwinął się na miarę swoich możliwości. Rozwój, nawet spowolniony i niewielki, zawsze jest lepszy od stania w miejscu. Konstrukcja jest zawsze lepsza od destrukcji. |
|
Autor |
RE: Co powiecie o natchnieniu? |
Wojciech Roszkowski
Użytkownik
Postów: 466
Miejscowość: Tykocin
Data rejestracji: 22.12.07 |
Dodane dnia 15.10.2009 18:51 |
|
|
Magda - matołami pozostaliby tak czy owak. Natomiast system tworzy miraż - bo niby wszyscy uczniowie przechodzą kolejne szczeble edukacyjne. Nawet świadectwa się na to wystawia :) A i tak się okazuje, że wiekszośc tychże wyedukowanych absolwentów nie rozumie instrukcji obsługi roweru. To bardzo kiepska alokacja środków. Np. likwidacja zawodówek - poprawiła statystyki, nabiła co poniektórym kabzę, ale fachowców od tego nie przybyło, wręcz przeciwnie.
Dorota - mam nadzieję, że nie wygląda na to, jakobym był wrogiem uczniów z dysfunkcjami (przecież każdy z nas ma jakąś). Jestem raczej przeciwny wyrzucaniu kasy na tych, którym się nie chce.
Ale mniejsza już z tym (z mojej strony). W każdym bądź razie to chyba temat rzeka.
Edytowane przez Wojciech Roszkowski dnia 15.10.2009 18:53 |
|
Autor |
RE: Co powiecie o natchnieniu? |
Dorota Bachmann
Użytkownik
Postów: 258
Miejscowość: Łódź
Data rejestracji: 12.10.08 |
Dodane dnia 15.10.2009 18:16 |
|
|
Wojtku, czasem dzieci mają inne niż percepcyjne blokujące trudności w przyswajaniu wiedzy. Po ich rozpoznaniu i usunięciu, otrzymawszy wsparcie, wyrównują wszystko.
Ja wiem, że to trudny temat, ale odruchowo zawsze staję po stronie dziecka, szukam rozwiązań. I wiesz - ja cały czas mówię o państwowym szkolnictwie. |
|
Autor |
RE: Co powiecie o natchnieniu? |
magda gałkowska
Użytkownik
Postów: 947
Data rejestracji: 11.03.07 |
Dodane dnia 15.10.2009 18:15 |
|
|
nie bardzo rozumiem? czyli "winą" za fakt, iż niektórzy po dwudziestu latach nauki pozostają matołami obarczasz system edukacyjny?
btw. nie jest tak źle z nauczycielami, w mojej klasie w podstawówce było dwóch dyslektyków; mimo, że nie było jeszcze wtedy takiej wiedzy na ten temat jak dziś, jakoś zostali "rozpoznani" i uzyskali pomoc. Więc nie generalizowałabym. |
|
Autor |
RE: Co powiecie o natchnieniu? |
Wojciech Roszkowski
Użytkownik
Postów: 466
Miejscowość: Tykocin
Data rejestracji: 22.12.07 |
Dodane dnia 15.10.2009 17:58 |
|
|
Magda - zapewne odnosisz się przede wszystkim do fragmentu:
Nawiasem mowiąc, niektórym wystarczą choćby dwa lata, w tym pozytywnym sensie. Edisona wyrzucili ze szkoły bodajże po dwóch latach (dysleksja, inne były czasy) i jakoś mu to nie zaszkodziło.
Chyba nie sądzisz, że w tym miejscu sugeruję, aby wyrzucać ze szkoły dzieci (nie tylko genialne jak Edison) z powodu dysleksji? Ja bym raczej, w kontekście całości wypowiedzi, odczytał w ten sposób: niektórzy po dwudziestu latach nauki pozostają matołami, geniusz poradzi sobie i bez szkoły, w przypadku, gdy nauczyciele nie rozpoznają, że jest dyslektykiem (w jego czasach po prostu nie wiedziano, co to jest). To tak a propos czytania ze zrozumieniem.
Edytowane przez Wojciech Roszkowski dnia 15.10.2009 18:00 |
|
Autor |
RE: Co powiecie o natchnieniu? |
magda gałkowska
Użytkownik
Postów: 947
Data rejestracji: 11.03.07 |
Dodane dnia 15.10.2009 17:43 |
|
|
Wojtek - z całym szacunkiem niemiłosiernie chrzanisz, zwróć uwagę na to, co napisała Dorota. Tak się składa, że moja córka ma stwierdzoną dysgrafię i dysortografię, pomimo tego z języka polskiego ma dobry, należy do MENSY, jest cholernie uzdolniona plastycznie, szybko uczy się języków, Jej pasją jest biologia i chemia. Gdyby stosować Twoje genialne" pomysły, po pierwszych trzech klasach szkoły podstawowej należałoby Ją oddać do szkoły specjalnej i uczyć zawodu np. krawcowej? Dziękuję bogom, że nauczyciele w Jej byłej podstawówce nie myślą jak Ty. Tymczasem okazuje się, że praca nauczycieli, psychologa plus moja spowodowała, że - choć deficyty te są nie do usunięcia - znacznie sie zmniejszyły. Więc proszę nie pisz o czymś, o czym nie masz pojęcia.
|
|
Autor |
RE: Co powiecie o natchnieniu? |
Wojciech Roszkowski
Użytkownik
Postów: 466
Miejscowość: Tykocin
Data rejestracji: 22.12.07 |
Dodane dnia 15.10.2009 17:42 |
|
|
Christos - ależ ja nie postuluję do powrotu do jakichkolwiek metod, powielania czegokolwiek. Ale do umiaru, do umiaru.
Wspomniałem w którymś miejscu o filmikach z youtube. Jeszcze jakiś czas temu podobne ekscesy zdarzały się znacznie rzadziej. Winowajcy wylatywali po prostu ze szkoły. Dziś co najwyżej zostają przenoszeni do innej. Po co tumana przeciągać przez maturę, skoro jeszcze niedawno miałby kłopoty ze skończeniem podstawówki.
Nie szkoda na to pieniędzy? A gdyby tak przesiać? Tylko że nikt nie jest tym zainteresowany. Łącznie z nauczycielami - bo zmiejszyłaby się ilość uczniów, a co za tym idzie etatów.
I tu jest pies pogrzebany. Dlatego tworzy się fikcję i udaje zabawę w szkołę.
W starożytnej Grecji Ogrody Lykejonu i Gaje Akademosa to były miejsca raczej elitarne, prawda? A dziś liceum czy akademia coś oznacza?
Bardzo mądrze prawi whambam - środki powinny iść przede wszystkim tam, gdzie ludziom na czymś zależy.
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że być może nie mam racji.
Edytowane przez Wojciech Roszkowski dnia 15.10.2009 17:43 |
|
Autor |
RE: Co powiecie o natchnieniu? |
Christos Kargas
Użytkownik
Postów: 295
Miejscowość: Łódź
Data rejestracji: 11.09.07 |
Dodane dnia 15.10.2009 17:26 |
|
|
Miałbym się wstydzić się przyznać do własnych rodziców? To wspaniali ludzie, a nawet, gdyby było inaczej? Nie rozumiem dygresji.
Wojtku, czym innym jest krytykować sensownie system i przy okazji podawać swoje poglądy, czy pomysły ulepszenia i czym innym twierdzić, że skoro system do dupy, trzeba wrócić do co najmniej wątpliwych metod. Przy takiej logice, sam byłbym dzieckiem wyrzuconym z Tajgetosa.
Co do istoty dyskusji - czytania ze zrozumieniem: bez predyspozycji indywidualnych i pracy nici z tego. Nawet najlepszy nauczyciel nie nauczy.
Z mojego punktu widzenia (genetyka) predyspozycja, o której mowa jest immanentną cechą dziecka, kwestia tylko motywacji, bo bez niej nici z pracy, a zgadzm się z Tobą, że indywidualna praca to podstawa. W tym też rola rodzica, czy wspomnianego najlepszego nauczyciela, by znaleźć drogę do motywowania dziecka, do pracy. Mówimy oczywiście o zdrowych nieobciążonych genetycznie ludziach. Właśnie zaś w kwestii motywacji najczęściej rodzice nawalają. Tak mi się zdaje.
All power corrupts, but we need the electricity. |
|
Autor |
RE: Co powiecie o natchnieniu? |
konto usunięte 36
Użytkownik
Postów: 113
Miejscowość: Tomek
Data rejestracji: 02.12.08 |
Dodane dnia 15.10.2009 16:44 |
|
|
Z mojego doświadczenia zawodowego/pracuję w branży szkoleniowo -doradczej/, chciałbym tylko dodać do tej ciekawej dyskusji to, co wynika bezpośredno z mojej pracy z szeroko rozumianą młodzieżą w ramach różnych projektów i warsztatów. Aktywna młodzież, z którą współpracuję/ czy to w projekcie dot. graffiti, kursów tańca, kółek teatralnych itede.../ jest najlepszym moim zdaniem "materiałem" na grupę docelową, beneficjentów przeróżnych działań projektowych /z dofinansowaniem środków zewnętrznych/ związanych z konstruktywnym zagospodarowaniem im wolnego czasu, przeciwdziałaniem uzależnieniom i wykluczeniu społecznemu, rozwojem swoich pasji i zainteresowań. Wystarczy tylko dotrzeć poprzez szkołę do tej grupy na podstawie badań sondażowych /ankieta, wywiad itepe/ i trafić z tematyką projektu w ich aktualne potrzeby / których nie brakuje, uwierzcie Państwo/,a praca dalej najczęściej układa nam się wspaniale.
Tyle ode mnie.
Moja twórczość jest fikcją literacką.
Edytowane przez konto usunięte 36 dnia 15.10.2009 16:45 |
|
Autor |
RE: Co powiecie o natchnieniu? |
Wojciech Roszkowski
Użytkownik
Postów: 466
Miejscowość: Tykocin
Data rejestracji: 22.12.07 |
Dodane dnia 15.10.2009 16:42 |
|
|
Christos - piszesz, że upraszczam i spłycam.
Do ogarnięcia całości zagadnienia nie starczy nam tu pewnie czasu. Ja tylko zadaję pewne pytania:
jak to jest, że peagogom pęcznieją teczki od różnokolorowych dyplomów, a tymczasem w szkołach zakłada się monitoring i na jutubie znajdą się filmiki np. ze scenami nakładania kosza na głowę?
I tutaj pojawia się kolejne pytanie: czy rzeczywiście te papierki są aż tyle warte? Tyle znaczy owe, sądząc po grubości teczek, coraz większe, przygotowanie pedagogiczne?
Nie deprecjonuję tu roli nauczycieli. Ale nie umniejszałbym też roli rodziców - bowiem właśnie opozycja: nauczyciel mądry/ rodzic "za daleko w tyle w porównaniu z czasami" (jak napisałeś) jawi mi się jako zbyt daleko idące uproszczenie.
Niegdyś pojawiła się teoria, niby wywodząca się z myśli marksistowskiej, że w pewnym momencie ilość automatycznie przechodzi w jakość. Do tej pory jakoś się nie sprawdziła.
Co do istoty dyskusji - czytania ze zrozumieniem: bez predyspozycji indywidualnych i pracy nici z tego. Nawet najlepszy nauczyciel nie nauczy.
Leosia - można rociągać jeszcze bardziej - o rok i o następny. Nauczyciele nie będą przeciw. Bo jest robota.
Tak, jest robota. Przelewanie z pustego w próżne.
A fachowców jak nie było, tak ni ma (ale są za to dyplomy).
Edytowane przez Wojciech Roszkowski dnia 15.10.2009 16:50 |
|
Autor |
RE: Co powiecie o natchnieniu? |
leosia
Użytkownik
Postów: 63
Miejscowość: wrocław
Data rejestracji: 30.04.09 |
Dodane dnia 15.10.2009 16:36 |
|
|
Christos Kargas - i to mi się podoba, że nie wstydzi się Pan przyznać do własnych rodziców.
Te dzisiejsze ulepszanie, zabierania dzieciom dzieciństwa i wkładania na plecy tornistra, którego dziecko nie ma siły dźwigać, doprowadza najczęściej do skrzywień kręgosłupa itd...itp...
Więcej mądrych wyrosło z tych, którzy uczyli się z elementarza, w systemie siedmio, czy ósmo klasowym.
Później dołożono zerówkę, następnie gimnazjum i już mamy dwa lata niepotrzebnego deptania. Obecnie wprowadza się w tym całym pokręconym systemie, zerówkę pięcioletnim dzieciom?
To już będzie trzy lata dodane bez sensu.
Psycholodzy będą mieli dużo pracy, bo nauczyciele nie będą w stanie zapanować nad znerwicowaną młodzieżą. |
|
Autor |
RE: Co powiecie o natchnieniu? |
Christos Kargas
Użytkownik
Postów: 295
Miejscowość: Łódź
Data rejestracji: 11.09.07 |
Dodane dnia 15.10.2009 15:46 |
|
|
Wojtku powodów jest wiele, pierwszym z nich jest zawarty w nawiasie mojej poprzedniej odpowiedzi i ma związek z procentami, którymi sam podajesz; drugim jest oczywiście brak czasu, a edukacja wymaga go sporo, dlatego właśnie wymyśliliśmy szkoły; trzecim jest fakt, że czasy, w których rodzice edukowali się za zwyczaj są daleko w tyle, w porównaniu z czasami, w których edukuje się ich dziecko, metody są inne, stopień skomplikowania też inny, wymagania również inne. Dalszym powodem jest charakter więzi pomiędzy rodzicami i dzieckiem, który owszem w pierwszych latach życia dziecka sprzyja edukacji, ale już w następnych latach, a szczególnie w okresie nastoletnim wręcz szalenie przeszkadza. Kolejnym, fakt że wpadki w nauczaniu mniej podważają autorytetowi nauczyciela niż rodzica w oczach dziecka. Powodów jest o wiele więcej i jak widzisz nie powołałem się prawie wcale na kompetencjach z powodu wykształcenia, które jednak biorąc pod uwagę również statystyki, rodziców spod budki z piwem iin., których dzieci jednak niejednokrotnie przerastają zarówno intelektualnie, jak i edukacją.
Mógłbym podać jako przykład indywidualny również siebie: moi rodzice uczciwy, niepijący, biedny ludzie bez żadnego wykształcenia, ledwo nauczyli się pisać i czytać, kocham ich niezmiernie (choć ojca już niestety nie ma wśród nas od dwóch lat) i cieszę się, że nie podjęli się sami nauczania mnie czytać ze zrozumieniem; byli na tyle mądrzy, a są rodzice, którzy na tyle mądrzy jednak nie są...
Ostatecznie zauważ, że nie napisałem, że w niczym nie masz racji, ale że niemiłosiernie upraszczasz i spłaszczasz, a tak nie można. Należy dążyć do ulepszania, a nie uwsteczniania.
All power corrupts, but we need the electricity.
Edytowane przez Christos Kargas dnia 15.10.2009 15:49 |
|
Autor |
RE: Co powiecie o natchnieniu? |
Wojciech Roszkowski
Użytkownik
Postów: 466
Miejscowość: Tykocin
Data rejestracji: 22.12.07 |
Dodane dnia 15.10.2009 15:11 |
|
|
Ojej, znów moja wypowiedź jest niepoprawna politycznie :( Tak czasem mam.
Nie mówię przecież konkretnie o polonistach (o inżynierach specjalności x też nie).
Równie dobrze mogę mówić o sobie. Ok, to ja mogę być Marcinem :)
Oświadczam tu, że nie miałem nikogo konkretnego na myśli, przytaczając wyżej znane powiedzenie.
Z teczkami jest dość ciekawa sprawa. Wg opinni wielu moich znajomych nauczycieli wygląda to tak: człowiek zbiera papierki na mianowanego czy dyplomowanego i ma to jednak jakiś sens. Taki nauczyciel coś robi. A jak już przejdzie wszystkie szczeble to ... nie robi nic.
Czyli to nie papierki czynią nauczyciela, a nauczyciel papierki :) Tak poważniej: przydałby się jakiś mechanizm, który by wprawiał w ruch ciało pedagogiczne również po okresie 'papierkowym". Ale to tylko dygresja na marginesie :)
Bez urazy osobistej :) |
|