Obóz pracy
Dodane przez kurczak dnia 03.08.2007 06:26
Indyków 14 setek
dziennie to normalna sprawa.
Robota od czwartej rano,
trzyma mnie papieros, kawa.

Staram się być zawsze trzeźwy,
pracuję na pierwszą zmianę.
Krwawo jest tu u nas w rzeźni,
mordujemy wraz z Damianem.

Klatki w ciemnej ciężarówce,
zwierze przeczuwa zagładę.
Rozładowujemy szybko,
w dwójkę damy sobie radę.

Patrzy przerażony indyk,
ów czarnymi perełkami.
Rusza maszyneria śmierci:
taśmociągi z widełkami.

Chwytam ptaszka i nabijam
i już dynda się następny.
Daremna walka na hakach,
kiedy wzrok się staje mętny.

Nasz zgorzkniały weterynarz
chciał miliony, nie dał rady.
Tutaj z pędzlem, wiadrem farby
mięsne oznacza odpady.

Dalej jazda w wannę z prądem,
ptaszki tańczą oszalałe,
lecz serduszka jeszcze biją,
każde ciałko obolałe.

Na szlaku stoi tępa Ola,
ostrą brzytwę trzyma w łapie.
Przy niej indyk głowę traci -
krew obficie bryzga, chlapie.

Taśma niesie zwisłe trupy,
Jadźka z Kaśką już czekają,
monotonnie w rękawiczkach
bebechy z tyłków wyrywają.

Zapieprzamy w pocie czoła
w Oświęcimiu dla indyków.
Pośród wanien skrzepłej krwi,
flaków i nieludzkich krzyków.

Setki ton idzie do Niemiec -
Niemcy lubią naszą Pute*.
A my tu za psie pieniądze,
na frustracje mamy wódę.

Bierze premie, skraca urlop -
szefowa, stara Kołodziejska.
Dużo pracy, mało płacy -
Witaj Unio Europejska!






* niem. die Pute, indyczka, (żeński indyk)