Apel
Dodane przez Loren dnia 30.10.2011 21:23
Buty ciężkie jak tramwaj toczą się po drewnianych
peronkach. Szarpią nieruchome struny późnego
popołudnia a czasem demolują przedświt. Nieprzyjemny
warkot ochrypł od stuletniej służby. Apel.

Dzień dobry. Chrobocze wielki klucz. Raz, dwa, trzy;
Równiutko, rytmicznie. Dobranoc.
Dzień dobry. Siedem. Zgrzytnęło; gruchnęło!
Stoją, dwóch, na baczność, bezradni. Tępy
wzrok i zardzewiałe szable. Dobranoc.
Dziurawy uśmiech codziennie prosi o tabletki.
Jeszcze dziś, najpóźniej jutro rano . Niepewność.
Pięciu. Dzień dobry. Lekarz, magazyn, spacer,
świetlica. Czterech. Nie było. Nie można. Dobranoc.
Dzień dobry. Ktoś taśmę zatrzymał. Rytm zafałszował.
Problem. Szepty, dyskusje. Namierzanie miejsca ,
odliczanie czasu. Pęcznieje. Trzasnęło! Maszyna
rusza na powrót. To nic ważnego. Czterech, pięciu.
Dobranoc.

Wracam. Brzeg lasu łaskoczę światłami.
Ostrożnie. O tej porze sarny i jelenie
lubią stepować na asfalcie. Nie ma
do czego się śpieszyć. Najwyżej
spóźnię się na apel.