WTEDY
Dodane przez Mirka Szychowiak dnia 22.04.2007 14:42
Pewnie, że ten dzień nadejdzie.
Nazywam to długim snem, wtedy łatwiej
wymieszać go z przyczajonym strachem.

Lęki chodzą środkiem, wymuszają czołowe
zderzenie. Wchodzę w to, ale nikt mnie
nie spotka z wypisanym na twarzy zgonem.

Na razie myślę - ile wziąć ze sobą, ile
zostawić, komu powierzyć aparat mowy,
co zniszczyć, a co uznać za niezbity dowód,
że tu byłam, i kto to przechowa?

Zrobię tak, jeśli ktoś powie, że chce
pamiętać. I namówi innych.