ZAKAMARKI (wybrane wiersze)
Parkany płoty ogrodzenia
Elektryczne płoty na piloty
Coraz bardziej zjeżone
I zamykają się w sobie
Perfidią raczej nasiąknięte
Jak krwawym atramentem
To zdalnie sterowane
Wyrzutnie sumienia
Czyli nasze odgrodzenia
I palisadowe zaostrzenia
Tyle barier zakończonych
Metalowym parkanem
Bo wciąż wietrzysz podstęp
I wszędzie widzisz zdradę
Matki Ziemi nam ubywa
Bo grodzona szczelnie
Namiętnie i pazernie
A grodzących przybywa
Obawiam się jednak
Że nadchodzi ta chwila
Iż ludzkość może pęknąć
Bo zbytnio się nadyma
Jadą goście…
Koło mego sadu
Lecz do mnie
Nie zajrzą
Bo nie mam
Obiadu
Suną goście suną
Czarną limuzyną
Do mnie się
Nie zbliżą
Bo mój czas
Już minął
Pędzą goście pędzą
Koło mego sadu
Jednak do mnie
Nie wpadną
Choć mam
Kuchnię
I pół pokoju
Lecz brak
W nich
Nastroju
Medalu też nie mam
A historia mówi
Że jest taka potrzeba
I że jednak w życiu
Coś mieć trzeba
Dlatego dziś na moim stole
Rozbijam namioty wzruszeń
Bo przecież jakoś żyć muszę
Więc wiersze ku sobie kuszę
Moje małe stateczki wzruszeń
A goście jadą wciąż jadą
Koło mego bloku
Do mnie nie przyjadą
Więc mam święty spokój
Wreszcie
Robię co mogę
Żeby wreszcie
Robić tylko
To co chcę
powrót