CISZE I NISZE
Dodane przez admin dnia 01.01.1970 01:00




Kończąc kolejny rok, nie był w stanie zadowolić
Spodziewaną odpowiedzią kogoś, kto zagaił go o to, czy teraz
Zmienił mu się ogląd sytuacji. Pobłażliwie odnosił się
Do tego stylu zaczepek, a kiedy w tym dniu opuszczał
Korytarze, nie zapomniał zgasić za sobą światła i
Wlokąc się przez opadające mgły, wynurzał jak
Peryskop, narażony na liczne zasieki, miny, bramki i kontrole.
Siły nie opuszczają człowieka tak łatwo, trzeba się bowiem
Mocno starać, żeby na coś nie zdążyć, a ukryty w powłoczce
Spokoju harmider odbiera tylko ochotę, nie odbierając
Siłom szans na odnalezienie kolejnej zawieruchy.

Powiedzieliśmy sobie cześć, miejsce było niewybrane,
I na tym ucinamy sprawę? Ale przed nami
Dniała już sinawa jutrzenka kalejdoskopowych scenek i
Trzęsawisko kalendarza nakładało jej błyskotliwy szlif.
Tak może się tylko zacząć nowa epoka, a po niej blednie
Najbardziej fioletowo zapalona ostateczna podróż, kiedy
Wagony na bocznicach wbijają się ciemnymi wykuszami
W tył naszych głów. Rozjechaliśmy się kiedyś w
Dwóch, dokładnie różnych kierunkach, moja ty rosiczko,
I rozjeżdżamy się nadal, choć niekiedy nagle
Wracam w twoje mimowolne schronienie, w zdrój, gdzie
Nie podaje się już szklanek z legendarnym eliksirem nicości.

I tak, jak odbijające od spodu bąbelki, będzie się
Odbijało od licznych ścian i podłóg jeszcze
Nieskończoną ilość razy to nasze zaprzestanie. Nie siedzimy
Przypaleni stygmatem żalu, nie pożałowania więc
Godni, wreszcie jakby zwabieni kanonadą odgłosów
Zbudzonego miasta. Kiedy schodzą się, by pobyć z sobą,
Nie ma nikogo, kto szedłby za kimś jak w dym,
Owładniętego wizją pochwycenia wszystkich szmatek
Chwil wydartych minionemu czasowi. Ten żagiel
Każdy nosi w sobie zwinięty i w mało pożądanych
Momentach widzimy prześwietlone klisze zatrzymanych
W ruchu twarzy z przyszytymi światłem uśmiechami.