POJEDYNKI
Dodane przez admin dnia 01.01.1970 01:00



Z tego, co nie słychać, widać że pójdzie nam
Już nie tak gładko, jak to sobie założyliśmy
Na początku sezonu, tej kosmicznie czarnej dziury.

Z białych stron szczerzą do ciebie
Swoje czarne, pieńkowate zęby rozsądni
Nieudacznicy. Kobiety są coraz milsze
I zachowują na ostatni moment
Granat, który wyplują jak pestkę.

Wyjeżdżam jakbym miał stawić się w wyznaczonym
Miejscu pojedynku. W pojedynkę można być
Bardziej skutecznym niż z sekundantem. Takim
Relacjom chcieliśmy zawsze sprostać i w najśmielszych
Marzeniach pokonywaliśmy niezmierzone zaułki
Szemranych spojrzeń, odbierając nieczytelne obrazki
Jako jeszcze jeden powód do kpin. Nie porównując się z niczym,
Zakładasz że jest to możliwe, nic nie porównuje się z tobą,
I tak to się kisi, wzajemnie wytrąca i
Krzepnie. W domu nie panuje atmosfera żalu.
Straty szybko wyrównywane są niezbędnymi zakupami.
Rozmawiamy długo i prawie już sennie o
Nadciągającej ulewie, wciąż powracając do momentu
Narodzin, momentu, jak każdy, trwającego wiecznie.

Byliśmy naraz w podziemiach, na chodniku i
Na piętrze, świecono nam pod nogi,
Wyjadano oczy, szum wentylacji zlewał się z szumem
Przelotowej ulicy i coraz bardziej zapominałem o rocznej zwłoce
Zawiązanej z kimś, kto nie odwlekał niczego, tylko
Szedł niesiony z prądem. I nawet wtedy, gdy
Wybraliśmy się na dłuższy spacer, płynęliśmy
Osobnymi strumieniami, a ja patrzyłem rześko na spadzisty
Okap niedzielnego nieba. Nieodparcie zbliżając się
Do martwego morza ran wyławianych szwem uśmiechu, nagle
Znaleźliśmy się w chwili, kiedy pierwsze miało zmylić drugiego.