SKUTKI I PRZYCZYNY
Dodane przez admin dnia 01.01.1970 01:00




Celebrowana niechęć łasi się u podnóża
Zasłoniętej dniem nocy, wyjadając resztki z ciała
Przypadkowo ustrzelonej chwili. Dlatego tym chętniej obserwuję
Okna, jak przepuszczają grymaśne odgłosy szwędających się
Pod domem, kiedy rozciągnięty na łóżku
Prawie że odlatuję w pierzchające już rozmówki i
Ścigam ogon komety, która mnie tutaj przywiodła.

Czy tak miał wyglądać planowany desant
Na osłonięte tyły, nie zaprószone ogniem z popielnika
Ulicy, na której byliśmy krótko sami i widząc
Nagłe odpalenie pory o pięciopalczastej aurze,
Schodziliśmy się szybko, szybciej się chyba nie dało.

Aż tu niespodziewanie ląduję i łóżko
Wypływa spode mnie. Mam przed sobą masę
Odpadków mieniących się jako dopiero co
Powstałe ciągi uwag i zdań, artykułowane
W słuchaweczce snu jako podstawowe i
Niezbędne, ale cóż, faktów jak na złość nie ma, bo
Zanim zacznie się uwodzenie, czar kopci już
Próżniowe ściany dnia i nawet podstępne, hienowate
Kształty cieni ulegają nęcącemu urokowi materii.
Okrążenie daje się łatwo przerwać i już jesteśmy
Na polanie przetrąconej jakąś linią biegnącą
Na wprost ze skłębionego słońca, i ta linia
Staje się poręczną busolą, przynajmniej na moment, bo
Wiemy już dokąd bieży pielgrzymujący po rozstajach
I moczarach tłum, który zjechał karawaną samochodów,
Zatrzymując się teraz pod gołym jak pięść niebem.

Nie jesteśmy tacy samotni, jakby chciało się niekiedy
Tego dowieść, albowiem w pobliżu zawsze coś samo z
Siebie się tłumaczy, wyrastając niespodziewanie w
Trakcie ogólnego przytępienia i staje przed lustrem czyjeś
Twarzy. I nad tym rozbitym jak namiot widokiem
Rozpływa się przypomnienie o tym, co musieliśmy zostawić
Lub oddać, bo z jednej strony wyzierające oko nie sięga w drugą.
Nie pokrywa się ze sobą żadna z przyjętych wersji tego, co
Losowo zostało wybrane, dzięki czemu skutek może zamienić się
Teraz w przyczynę i zatrzymując resztę, wchłonąć ją.