KAWAŁKI
Dodane przez admin dnia 01.01.1970 01:00




Wołaniom nie mogliśmy się oprzeć. Najpierw jedna, potem
Druga rundka, po elipsie uliczek pokrytych grudniowym szkliwem, by
Można było momentalnie reflektować się, ale nie znaleziono już
Miejsca w tym ścisku sekund, żeby sobie podryfować na
Antypody chłodu, w niewymierne rejony krzepnącego, jak
Lejący się z nieba beton, wzroku błądzącego niczym wziernik w
Szczelinie ciała. Po trosze byłem przy tobie. Tak więc dialog
Rozwijał się w postępie wyciętym z miejskiej
Geometrii i gwałtowny pisk opon z nawleczonym futerkiem kota
Rozniósł się w mgnieniu latarń i stroboskopu czeszącego niebo
Jak przed nalotem. Rodzinka za rodzinką schodzi się i mamy, Szanowni
Państwo, niebywałą okazję odbycia podróży po muzycznym szlaku
Pana z gitarą. Wróży nam to idealny, jak na tę porę,
Akompaniament do myśli kiełbiących się w naszych żyłach.

Chciałem przedłużyć swój dobry nastrój czym tylko się da, ale
Jesteście zbyt sprasowani, kiedy uginają się przed wami stoły
Ustawione w podkowę i ślepnie wam krew od czegoś tam, za co
Zabiera się z początkowym animuszem osełka języka, bo
Słychać już prawie o wszystkim, czego nie trawiliście, słychać
Ten głuchy rezonans wybijany plotką ponad główki starszyzny
I młodzieżówki wciąż jeszcze będącej w tunelu prowadzącym
Na wybieg. Czy chcemy utrzymać względny balast, żeby razem
Osunąć się w rozstępujące dno odklejonego z tła gestu, tak by
Każdy zamach wiosłem był jeszcze bardziej skuty z kierunkiem,
Jaki obrał nurt tej rzeczki, gdzie pluskamy się wszyscy od
Momentu urwania się z nudnych, żmudnie wbijanych do głowy
Lekcyjnych godzin? I ten kto wali w te pędy, żeby tylko
Gdzieś być, żeby odurzyć się grupką jemu podobnych, wali
Jakby mur był z fioletowej bibułki, mur skrywający przed nim
Wszelkie odmienności życia codziennego, a kawałek cudzego
Szczęścia rani go jak odłamek, bo już tu jest, w holu,
Gdzie proszą o bilet lub zaproszenie na wieczorną fetę.

Mamy przed sobą niezmącone lustro. Odbijamy się w nim
Osobno i to, co wyrasta zza naszych pleców poruszane jest jakąś
Sceniczną maszynerią, tak więc efekt jest znaczny, choć czas
Naszego zatrzymania upłynnia się z każdą chmurką pary i już
Możemy przecierać oszronione szyby w wiozącym na pustkowie
Samochodzie, a przewijające się kadry przyszpilają do siedzenia,
Podczas gdy serie miejsc podmieniają się chytrze, zdejmując
Z nas maskujące grymasy, które poza tym, co miałyby
Wyrażać, wyrażają odbicia terenu tak mocno zdzierającego
Gardło. Umysł otwiera się na przestrzał, dopuszczając katarynkowe
Fakty na zbyt bliską odległość, ażeby potem, już po wszystkim, mogły
Być rzucone bezwiednie resztki prosa, łuski pszenicy i słonecznika,
Kiedy wdrapawszy się na stok góry, podziwialiśmy ludzkie punkciki
Wysypane na polanie, tuż przy gospodzie, skąpane w cieniach i
Słonecznych taflach, zatrzymane widokiem zatrzymanych przed nimi.