NIE ZDANIE SOBIE SPRAWY
Dodane przez admin dnia 01.01.1970 01:00





Wciąż nowe porządki, porządki wynajdujące przedmioty
Zrośnięte kiedyś z nami jak huba z korą, które każą
Teraz swym lichym, spranym czy wytartym obliczem
Powiedzieć coś o sobie, bo chyba nie zbrzydło mi przeglądanie się

W tym zarzuconym bałaganie, skoro stan mojej niewiedzy
O tym, gdzie coś sobie leży, jest dalej nieporuszony tym, że miało
Się spokojniejszy nieco dzień i nieco mniej uwiera odpływ
Zgaszonego sadzą słońca. Dokąd może to jeszcze płynąć i
Dokąd dryfują ci ludzie? Skąd biorą się te chytre sztuczki
Odwleczenia oznak apatii czy zatrzymania, którymi
Tak chętnie żonglujecie na swoim rozjaśnionym podium?

Raczej nie przychodzi mi nic do głowy,
Plany na jeszcze jeden urlop są jeszcze bardziej wątłe
Niż planowanie urlopu na pagórku bezśnieżnej zimy.
Mówiłem ci jak niewiele wystarczy, żeby wyjść na zieloną
Łączkę, zamykając za sobą wszystkie drzwi w włazy, a ty nie
Byłaś zasłuchana, i jak na membranie werbla drgały w
Nas najmniejsze echa uderzeń lub szeptów spadających
Z każdych stron ulic a może dróg nie mogących się nigdy
Skończyć. Tak nam układa się ten wianuszek nieszczęść
I euforii, że nie możemy zejść poza obrany poziom?
Ale czym chcesz pokonać nurt, który porywa cię, choć
Wciąż tak lekko odrywasz się od ziemi i wciąż tak
Twardo po niej chodzisz? Ustalony porządek miałby jeszcze

Bardziej uzręcznić tę logistykę życia? Z nami było podobnie –
Słyszę to wtrącenie i zabiera mnie struga żalów, wspomnień i
Przywołań lejąca się z rodzinnej księgi, tej sumy wskazań
Zadomowionych w sprzętach gospodarstwa, które chroni osiągnięty
Spokój. Ze mną było jednak inaczej, bo nie było nikogo, kiedy
Schodziłem się z tobą we śnie, jakby wypatrzonym przez cudze oczy.