KOLONIE
Dodane przez admin dnia 01.01.1970 01:00




Wzięliśmy cały swój dobytek i z powrotem ruszyliśmy
Na południe, zobojętniali na zatapiane miasto
Coraz to częstszymi trafieniami z górnej burty nieba,
Aż pociąg wszedł w horyzont, wolno zamykając twój

Rozdzialik. Teraz opowiesz mi o tym, co było jeszcze do niedawna
Twoim amuletem i gdzieś zrobisz miejsce nadchodzącym
Uczynkom dopraszającym się już wcześniej skromnej chwili
Uważnego zapoznania z tym, co mówią o sobie płonące

Okna w podpalonym śnie. Wychodzisz o poranku i migoczesz
Między zgasłym łukiem rozbawionej nocy a szarą kopułą
Popołudniowej drzemki. Wieża z kości słoniowej – tam znajdziesz
I też mnie, drogi przybłędo i uliczna kwiaciarko, bo

Utrzymując równowagę, puszczamy wszystkie naprężone
Sznurki i rzecz oddala się jak w przyspieszonym filmie,
Nie zatrzymana przez zaklęcie czy krótką pogoń. No cóż,
Nie mamy czym zapchać tej kosmicznej dziury, która

Nas ssie. Nie zejdziemy się wobec tego w magnetycznym
Punkcie, choć po drodze możemy zawsze liczyć na figlarną
Sztuczkę losu, i bez rosnącej przewagi, poza liniami startu i
Mety, wpłyniemy do nowej koloni, gdzie otrzemy się o
Nowy zachwyt, który będzie miał i tak małe oczy.