WYJAZD
Dodane przez admin dnia 01.01.1970 01:00




Żywiąc nadzieję, że można miewać się mniej
Więcej dobrze, stawiając bezdennemu dniu takie
Warunki, żeby nie mógł być dla ciebie zbyt kąśliwy,
Zapatrzywszy się na scenkę pod nocnym sklepem,
I nie wyciągnąwszy nawet jednego wniosku z rady
Usłyszanej od pewnej córki, która to nigdy nie

Poznała swego ojca, próbujesz teraz spleść to
Smętnym wyobrażeniem o zaświacie kobiet,
Gdzie nikomu nie udało się wedrzeć nawet na
Okres chwilowego uniesienia spadłego niczym
Tęcza z kosmosu. Nie mając więc za swoje
Żadnego proroczego stwierdzenia, no bo cóż tu

Jeszcze za proroctwo mogło by służyć, kiedy nas,
Czyli ciebie nie można do niczego odnieść przylegle,
Widzisz naraz z paru stron wciąż rosnące w
Niepokonywalną odległość odstępy między jednym
A drugim, i szykujesz się z nową wyprawą po piołunowe
Runo, mir i kadzidło mając tylko na uwadze.

Łechce cię bowiem nerw wyskubany z udeptanej
Ziemi, kiwający się niczym zżółkła trawka, pęd
Zakorzeniony w kolistym wnętrzu lawy, i przed wiatrem
Nie osłonięty, czy deszczem spodziewanym, wyjdziesz
Czemuś na spotkanie, bo na pewno spotkać coś cię
Musi, i bez zwiadowczego rozpoznania zejdziesz się

Z głosem ochrypłym bardziej niż ze zdartych strun
A wtedy ujrzysz zawisłe na haku przypadku
Odbicie uprzedzonych gromko następstw.