NAWIĄZANIA
Dodane przez admin dnia 01.01.1970 01:00




I ciąg dalszy jednak następuje, czuje to wyraźnie, czuje
Jak rwią się w nim wszystkie linki i zawiasiki,
Jak wszystkie szare komórki zaczynają bieleć i z tej
Licznej jeszcze gromadki wychodzą najbardziej okazałe
Osobniki, żeby spróbować powstrzymać grawitację
Czasu i ewentualnie przyblokować dzień na jakąś chwilę.

Szedł więc w zaparte. Robił co mógł. Aż trafił
Z rynny ulicy pod sufit deszczowych szlochań i zwad i
Szarpany pożyczonym parasolem, lekko przestąpił
Próg energetycznego klubu. A w klubie praktycznie
Nikt nie był na to przygotowany, bo zaprzątnięcie
Czynnościami służbowymi nie pozwalało zająć się
Nim, stąd zaproszonko na wieczorek towarzyski,

No bo jaki, jeśli nie towarzyski w efekcie, musiało
Zostać przez niego wygłoszone. Panie nie przyszły.
Z panami było nieco lepiej, choć portier był trochę
Zbity z tropu, dowiedziawszy się, że nie będzie
Tradycyjnego pączka z kawą. Kiedy się nie ukłonił,
A tylko podziękował, słowom nie było końca, szły
Już same na ścięcie krwi wódką z piwem.

I tylko jedna dusza, zbłąkana w wiatrołomach
Ledwo co jeszcze stojących na brzegu lasu,
Wyszła nagle z pomocną dłonią i zaczęła prowadzić
Małe Porsche tak płynnie, że druga dłoń mogła zająć się
Guzikami przy jego rozporku, odbierając komizm
Tej nocnej przejażdżki na rzecz kwesty przed cmentarzem.

Pojawił się nagle mały kłopot z imieniem, którym
Mógłbym cię nazwać, no bo jak można ci nadać
Tylko jedno imię, skoro każdego dnia mogłabyś
Nazywać się inaczej i nosić się za każdym razem innym
Szykiem, bardzo wdzięcznie prężąc przy tym swe plecki.
Kosztujemy wszystkiego, co jest tutaj, nie powstrzymując się
Przed egzotyką stołu i zapadamy w krótką drzemkę.

Dni odchodzą już bardzo zamaszyście, niezliczone ilości
Płynnych dni, z których zostają jakieś resztki, strzępy, szumy
I nachodzą na siebie twarze i twarzyczki i podobnie
Jak kiedyś wilki, teraz stepują króliki, nie ustępując im
W niczym. Płoną w źrenicach małe ogniska, ogarki
Wspomnień odniesionych porażek i tylko tępe dźwięki

Wyrywające włókienka ciszy, popychając w siną od zimna
Dal, zataczają coraz to większe kręgi na siatkówce nocnego
Oka. A więc próbujemy, próbujemy, choć nie zawsze
Pamiętamy o podstawowych danych zaoferowanych przez
Nadgorliwy świat i rządzący nim światek. Kroniki odejść
I mank, niestarannie prowadzona buchalteria i z jeszcze

Większym pożytkiem doprowadzona do przesady kropka nad
Chamskim i mogłaby temu jakoś zaradzić? Decyzje o
Wypłynięciu na pełne morze w łupinie są ożywcze jak
Pokryte brokatem twoje paznokcie, na morze rojące się
Od koralowych raf przeczesywanych przez wygłodniałe stada
Rekinów. Czy nigdy nie powróciłeś z tej wyprawy zdrów i cały,
Przynajmniej w drobinie confetii, Arturze? Przez moment

Pojawił się ten majak i już budziła mnie wrzawa stadionu,
Kończyło się bowiem południe, zza korony wyjrzało słońce,
W którym topił się pierwszy, zupełnie dziewiczy
Śnieg. I nawet tym nie zaskoczony, nalałem do butelki,
W którą włożył ktoś pożegnalny list, wodę z kranu. Publiczność
Elektryzowała się wiedzą o tym, jak unikać wpadek i zarzucała
Oświetlonych bohaterów milionami uwag wyrażonych po tym,

Co zobaczyła i gorzko przełknęła i choć spodziewała się
Bóg wie czego, to na pewno nie tylu pokrzyżowań szczegółu czy
Detalu. Czasy, jak się okazuje, nie są sobie równe, chociażby
Na tle dekoracji, które im towarzyszą i z jakich tak prędko schodzą.
Takie wyobrażenia chodzą po głowie każdemu, kto chce się odezwać,
Widząc zebranych tłumnie na sali, bo odzywając chce się podzielić

Sobą i tym, czego nie przeoczył. Duże więc brawka należą się każdemu,
Kto wyszedł kiedyś z domu i długo nie wracał, zaszywając się na jakichś
Piętrach domów, przygarnięty przez kąty czyjegoś mieszkania,
Stając się anonimem, wrogiem numer jeden dla wytrąconej z katarynkowej
Melodii publiki. Ona o tym wie i dlatego podaje się za kogoś, kim jest, lecz
Nie wiadomo jak to sprawdzić, choć co tu sprawdzać, skoro publika milczy.