Dwa wiersze z ojcem
Dodane przez Grain dnia 24.04.2023 00:14
Sąsiad

Umarł Mietek. Nie był panieński, nie przyłożył ręki na krzyż matki.
W żadnej z gazet nie stało, że jak tylko skosi łąkę, rozpada się deszcz.
Wtedy z moim starym grabili czysty spirytus.
Przemywał swoją pępowinę, ojciec po nas.

Chocholi

Młodzi lokatorzy spod trójki mają karawaniarski sufit,
mysia szarość rozjaśnia ich wyjściową ścianę z oknami.
Pozostałe trzy pewnie zastaw koloru wypożyczanych sukien.

Pod warstwami ochronnego sarkazmu dojrzewam do myśli,
że skoro nie wiadomo, od czego wyginęły dinozaury,
pora przestać pisać wiersze. Dołączyć bez słów.
Zdarzało się o poranku podnieść wzrok zadziornie,
nie w hebanową dziurę.

I dalej, niewydarzony między dronami i polującymi jaskółkami,
ciągnę po ich zawijasach parafkę paktu z Bożą neutralnością.
Nie urodziłem się cudem, dwa lata wcześniej
skatowany ojciec, wywiązał się z obowiązkowych dostaw..
Chłop z dłońmi jak łopaty, nigdy mi o tym nie powiedział.
Tylko w niektóre niedziele, odśpiewywał do obiadu krótki hymn.
Jeszcze Polska nie zginęła, póki kura w garnku.