Cień divi-divi
Dodane przez Gloinnen dnia 03.04.2023 12:41
Przymierzam się do ciebie, sejszą pod niedbałym odbiciem jachtu.
Przedłużam niecierpliwość w górowanie słońca
nad szkicem przystani. Woda spokojnie dobiera
butelkowe odcienie do zawirowań chłodu,
opowiadającego szeptanki piaskiem na ramionach.

Przeskakujemy z rozdarcia w rozdarcie
i nasz łajdacki śmiech marszczy szantung
biały od drobin koralowców.
Rozpostarłeś go z myślą o słonej przekąsce, by wylewnie
nakrywał linie brzegowe.

Próbuję wyjść naprzeciw miasteczku, które moczy nogi
w zatoce, wielkiej skorupie żółwia; zagrzebaliśmy na dnie
uściski dłoni, nieudane dzisiaj, jak łowienie kolorów
bez rozplątania sieci. Popołudnie już daleko,
wkrótce krewetki prosto z karnawału uczepią się nieba
od zachodu, chrzęszcząc rozjarzonymi pancerzami.

Pora rzucić zanętę. Marinero, bailarín,
zapamiętuję na wszelki wypadek podwójne znaczenie
tego samego nawoływania; daję nurka
w długo wypatrywany mural, uliczną obietnicę
świątecznego samozapłonu.
Nim umalowane uliczki przepadną w ślepych wnętrzach muszli,
a zmrok ostatecznie przewącha uległe zmrużenia oczu,
muszę o czasie złapać twój głos: przed podróżą nie do oprzytomnienia
rozpisany na tysiąc rejsów i jedno
oblizanie ust.