Prawie noc z oddaną godziną - cykl
Dodane przez Grain dnia 14.12.2018 00:09
Wiersz o niedopasowaniu do obcisłych sukienek

Nie lubię: użytkowników zbiorowej komunikacji
szukających w tajdze czystej duszy ruskich,
leniwych kochanek na boczku,
motających na księżyc - także w barchanach
i jakby po słowie w oczekiwaniu na kolejny rok przestępny.

Co do uprawiania miłości w pionie
oraz młócenia padliny muszę powiedzieć,
że sos sojowy ma duszę a kiełki
powinny dożywać wieku sędziwego destylatu,
z okazjonalnie porąbaną w dzwonka ciszą.


Eksterna po lekcji logiki

Prysznic po zużytym dniu nie działa jak deszczownica.
Chociaż.
Nawet słowa niczym jądro otwartego źródło ognia,
rozcinają tylko poniżej stóp.
Ejakulat odmładza się inaczej.

Nawet u zakłutego na głębokość wiersza,
kiedy kilka spospoliciałych słów wymawia posłuszeństwo.


Jątrew i dziopy

Nie zawsze się trafiała odpowiednia.
Pod ulepek ze szklanki, bukiet pitego wina.
Jakaś niewydolność w zapachu. Nieistotna.

Z forsowania ekranów wilgoci,
bez wchodzenia dalej, w koniunkcje rodzinne,
zostało skrzypienie łóżka. Dosłyszane w klangorze,
przedrzeźnianie. Zagadkowy klucz.


Czekistą się nie bywa

Mimo przejściowych problemów
z przyczepnością Wielkiego i Małego Wozu
miałem kilkanaście samochodów.
Jeździła w nich jedna dysponentka.
W końcu sprzęt jest po to, by go eksploatować.
A ona nie do wymiany, nawet na protokół zużycia.

Taka kolektywizacja, proszę koleżeństwa.
W oddzielaniu ziarna od zgonin do modyfikacji,
zarżmięto wiele silników kombajnów, siły roboczej
i żerżnięto z wielu głów nie mojego nieba.
Tylko cep w kącie płacze, klnie na mechanizację.
Bezużyteczne dziś cepy tworzą cywilizację.


Malowanka

Nie narzuca kolejności woskowania
sterylną intymnością wymyśliny.
Nawet wycinając mnie z papieru,
nie musisz się otwierać.

Wczoraj będąc dziewczynką
w perkalowej sukience,
mogłaś jeszcze uciekać w płacz.
Drobiąc kroczki na łysiejący trawnik.


Powięź, układ współczulny

Była dobra. W odnawialnym ciele
wysezonowana nie nad moją rzeką.
Na tylko mnie znany, odrobek za życie.

Zaprawka na światło. Rozbita na firankę,
jak schabowe z konsolacji.


Kompensacja układu cyrkulacji wymuszonej

Ania nie jest dobra dla świata,
nie ma idei na instagramie.
Nie rozbiera się dla dzbanów,
podatnych na reklamę mrożonej herbaty.

Mimo tolerancji na światło lamp spektroskopowych,
z nieprzestawionym zapłonem, w naturalnej otulinie,
oparła się awansom przywodzicieli cudowronków.

Ma z altannikiem altankę i młode, więc pozostaje
dostępna nie od ściany. Rozkopana jak rura ciepłownicza.
Na ich osiedle wjeżdża się pod łukiem dwóch odwróconych u-rurek.


Dobry cholesterol


Niepobłogosławieni procarze bez winy
i błodzy od kleików na szczęście,
jednako osadzający życie na ściankach żył.

Pozdrawia was moja krew,
już coraz bardziej wykarbiona.
Nawet nie mniej podatna na strumień
napięcia podawania: od pierwszej wstążki wnuczki
po szpagat na oblodzonym chodniku.

Kopiowanie mojego cienia i podczepianie się
do ludzi kolejnego słupa słońca o świcie,
póki co, nie jest stanowczo zabronione.


Śnieżynka

Jeżeli chodzi o umieralność bajek,
nie trzeba wielu zachodów słońca.
U nosicieli czasem zachodzi reemisja.
Długi i cuda zabiera się ze sobą.
Bezwarunkowo, odprasowane na jutro.

Bez kantów patrzenie w okno i w tremo
z niedowładem podstaw, że jesteś zbyt piękna.
Za dobra, za biedna na zaciskanie pasa,
oszczędzanie bólu.

Wiem tylko tyle, nie będę pokutował
jakbyś była do roztopienia w dłoni.


Po szklanie i na rusztowanie

Wymiana elewacji, w wyciągu plandeki,
to pierwszy za oknem, z rana wyłapany sens.
Słońce podgrzewa. Mieszają się zamienniki oblubienic.
W piwie, z nieodrzuconym ogonem, co stoi
w sprzeczności do szpryczu nocy przedślubnej.

Panowie, to nie jest fucha na razówkę.
Ziarnko do ziarnka, nie do rozgryzienia.