trzy stopnie niepewności
Dodane przez Roman Rzucidło dnia 26.10.2010 01:28
                                           Cogito ergo sum
                                                        Kartezjusz



I

nocą znów siedzę
wciśnięty w konkretność krzesła
i próbuję wysnuć jakikolwiek konstruktywny wniosek
z ogarniającego mnie przytłumienia

nie wątpię już w nic
zatem nie myślę
a więc nie powinno
mnie być

ale chyba jednak
jestem
skoro wewnątrz skrywa się czujność
by nie chwytać się żadnej podawanej
brzytwy



II

nocą znów siedzę
przy nierealności okna
przez które usiłuję wypatrzeć
coś co uwzniośli ciąg nieprecyzyjnie realizowanych posunięć

pomyślałem
myślę więc powinienem być

ale chyba jednak
mnie nie ma
skoro za każdym razem
gdy konspiruję się w wystygłej beznadziejności
kończę wychodząc w najbardziej
oczywiste światło



III

nocą ślęcząc nad preparatem
z własnego przerażenia
znów jestem bliżej siebie


skąd zatem to niepojęte oddalenie
jakbym stał na odpływającym okręcie
pod banderą krzyków które leniwie gasną
w rozrzedzonych echach oceanu

więc pozostaje mi już tylko jedno

do łóżka
i od rana
znów to samo