Głos kamienia
Dodane przez lateralny dnia 22.04.2007 22:18
Jesteśmy trupami, bo nicość odbija się w naszych oczach,
jeśli nie odbija się w nich strach, nienawiść lub ból.



odchody kroków
w blasku odartym z pozorów
nasze stopy właśnie odcinają ostatnie minuty
i gubią nas w piasku
śliski cień zaciera ślady
przewlekłe diagnozy pamięci

przecież milczysz a słowa same zamieniają się w papier
od wczoraj wiedz południa mijam osobno
wraz ze skowytem skowronka
własne odbicie wiążąc z nerwami ciszy

do rana się zagoją

rozmawiam teraz ze sobą jak pocisk o zmiennym torze lotu
wypijam butelkę ciepłego shiraz z Nowej Zelandii
którą dostałem wczoraj od Lisy
jest
wiosna strzepywana do popielniczki
drzewa połykające krajobraz znad Richmond Hill
moja nieznośna nieobecność której doświadczam
stukot czasu w czaszce rozbiegający się po kościach
jak pijany wiatr wznoszący ostatni toast
podczas gdy wszystkie światła
rozgrywają się jeszcze w naszych źrenicach

powieki dłużą lekko za oknem
sąsiedzi w ogrodzie znów uprawiają nocne deja vu
pot wpełza ot tak
i liże skronie
zmrok rozkłada spojrzenie bezradnie we włosach

dokąd ty odkąd tak
jak wygnieciona mgła skraplająca się gdzieś we mnie
zwabiona trzaskiem odpalanej zapałki
do tego czasu nie zaśniesz
myśli trzeszczą przy każdym ruchu
chmury muszą więc ważyć
pomiędzy ścianami nocy
dreszcze które umykają nam pod zmyślonymi drzwiami
niczym płomienie chłodu
wśród nie pisanych odprysków dna którymi mówię
aż zdaje się brakować powietrza
i duszę się za darmo
jakbym połykał własną krew

pamiętam żagle
ukryłem za horyzontem
podczas drogi do domu
niezdolny do ucieczki
dużo wcześniej potrafiliśmy
znaleźć lepsze miejsce
w tym zmierzchu
tymczasem śnimy w rożnych miejscach
i osobno
na głowy sypie nam się stary śnieg

nie dziwi już łatwość z jaką
sprzedajesz zapach w przeciągu
przybity pestkami nocy
które gryzą się jak psy o wściekłym poranku

spakowawszy sól kadzidła
bez steru
w głębi treści
która przybiera kształt pożółkłej plaży
czuje się niestrawny
jakbym przedawkował jadłospis kłamstw

ławka zapadła się w tęczującej kałuży
leżę w tej samej pozycji co wtedy
i krótki twój oddech zmywa ostatki nut spod skóry

martwe dźwięki