Zobaczyć dom
Dodane przez double_mama dnia 22.07.2010 16:43
Omszały dach domu mojej babki jak gniazdo
dzikich gęsi na łęgu, a łęg ten śródpolny

u boku olszowego skraju. Ciepły drewniak
przytulony szczytem do bzu, wiosennym wejściem

do kwiatu jaśminu. Jaśmin niezwykle biały.
Płowy schron z pękiem ziół podwieszonym w sieni,

po żniwach ciepły od kwiatów i liści, zgięty
pod ciężarem srogich zim. Dom z duszą z izbami

dwiema. Pamięcią przekraczam jego próg, trącam
miotłę brzozową raz, a innym razem kota

leniwego. W korytarzu niezmiennie od lat -
węglowa kuchenka z fajerkami jak matki

mej aureole świętości, miedziany czajnik
i wiadro ze studzienną wodą, strugą życia

żyjących na tej ornej ziemi. Garbate drzwi,
malowany kredens, stół przy którym piliśmy

herbatę. Za domem zwykłe podwórze bez bram
i niegościnnych furtek, obejście, ogródek

obity sztachetami szarością biednymi,
strojnymi tatarakiem na czas zielonych świąt.

Święto ludzi kochających łan ziemi, a ta
niezwykle żyzna, żyznością obfita. Ten dom

rozplątuje węzeł wspomnień, przywołuje mi
chwile magiczne czarodziejskie doskonale

piękne - echa dzieciństwa z drewnianym kogutkiem,
ślizgawką, mokrego rosą, wonnego od grusz

jabłoni, prostego, w prostocie szczęśliwego.
I stają w sercu dwa życzenia: zobaczyć dom

tak naprawdę na jawie, nie w płochych marzeniach
i dotknąć prosty jak łza świat, którego nie ma.