z oną widuję się już tylko ciałami.
Dodane przez Laura Makabresku dnia 01.09.2009 12:00
nocą ona wypycha mi gardło sztywną kołdrą, żebym nie krzyczała.
na zewnątrz domu ktoś śmieje się z naszego strachu, podrzuca do
pokoju ćmy rozmiaru starych, męskich dłoni i nie pozwala zasnąć.
ona nie może dłużej patrzeć na to, czego się boję, wyprowadza mnie
tylnymi drzwiami. na ulicy stopy przyklejają się do ciepłego asfaltu i
zaczynam się śmiać. ona chwyta mnie mocno za rękę i każe być cicho.
biegniemy między ostrymi żywopłotami, gubimy kształty i miejsce,
do którego mogłybyśmy wrócić. powietrze pachnie deszczem i słodką miętą,
którą nacierała mi łydki.

ZASTANAWIAM SIĘ, CZY ISTNIEJĄ LUDZIE, KTÓRZY NIE BOJĄ SIĘ INNYCH,
BO MYŚLĄ, ŻE SĄ NIEWIDZIALNI.

zatrzymujemy się w parku jordanowskim. siadam po turecku
na mokrej, zielonej ławce i patrzę na oną. jest piękna. wyobrażam
sobie, że gromadzą się wokół nas miejscowi chłopcy i wszyscy
patrzą na długie włosy onej, które tylko ja mogę głaskać. potem
połykają powietrze wokół nas i zaczynają zbierać z chodnika deszcz,
który ściekł po naszych nogach.

DESZCZ ZABIERA LUDZIOM ZAPACH.
PO DESZCZU CHODNIKI NA CAŁYM ŚWIECIE PACHNĄ DROGIMI PERFUMAMI.

ona wyjmuje teraz z drewnianej walizki skrzypiący akordeon,
zapala papierosa, wsadza go sobie do buzi i zaczyna grać
jakąś smutną melodię. siada na zimnym murku, rozkraczona
i pełna ulicznego światła. wygląda trochę jak praski chłopiec,
ale lubię ją taką. sprowadza do nas koty i kulawe psy. dorośli
nie powinni o niej wiedzieć. melodia onej może mieszkać tylko
w snach, w głowach nieszczęśliwie zakochanych dziewcząt,
które zamiast sukienek przymierzają do lustra krępe sznury.

W PARKU JORDANOWSKIM BYŁA HUŚTAWKA, NA KTÓREJ PODOBNO
ZARDZEWIAŁO KIEDYŚ DZIECKO.