Merde! Chodzą po nim ludzie.
Dodane przez Dorota Bachmann dnia 13.02.2009 06:42
Na ruchomych schodach w metrze
doświadczam zawsze harmonii
świata. W doskonałej jedności
z innymi, pchana jego perystaltyką
w słusznym kierunku, świadoma
wspólnego rytmu ruchów naszych
jelit, ale w poczuciu swej robaczej
odrębności, jako znak przyjmuję
psią kupę, co czeka na mój but
zaraz za wyjściem. Stolec - cykle,
obiegi, ach, mnogość bytów, dalsze
ciągi. Pod nią, a przez but mój
i w niej trochę, trawa z chlorofilem -
słońce i gazy rozprężone jak te
w metrze, brzuchu moim i w kupie.
Pod trawą ziemia, gleba, prawnuczka
roli w skibach. Grudy, osobne, odrębne.

Żaden military glan niewładny zrobić
homogene, jedynie czerpie w protektor
grudy ziemi, trawę, kupę i znaczy nimi
mój szlak. Ja wam więc w dół palicem
wskazuję, a zara wszyscy tam się spojrzom.