dzieje losu (felietonowo)
Dodane przez Christos Kargas dnia 02.05.2008 22:10
Żyjemy w wieku wyrzucania. Kiedyś nie wyrzucano niczego,
później trochę, teraz wszystko jest jednorazowe:
opakowanie, sprzęt, nawet myśl. Właśnie o takiej
jednej pragnę w tym miejscu opowiedzieć.

Dawno temu były mojry, były też Ananke, Tyche, Nemezis,
Heimarmene i Fatum. Chwilę potem - jak się wydaje -
przestały one być. Koło prowadzi od fortuny do faktu,
od zrządzenia do zrobienia.

Mojra łączy się z meros = częścią; nikt nie przeżywa wszystkiego.
Los losowi nierówny. Los spaja lub dzieli. Bywa zbiorowy:
potop, klątwa rzucona na Atrydów, lub los owej rodziny, w której,
zgodnie z ustaleniami pewnego roztargnionego uczonego,
przez całe pokolenia skazą dziedziczną była bezdzietność.
Los kreuje tożsamość.

Fatum wymaga dopełnienia przez Virtus. Dzisiaj to przeżytek.
Nie jest już up to date; stało się antykwaryczne: jest powodem
przypływów nostalgii i tematem finansowanych przez fundacje
sympozjów.

Teraz każdy jest panem swojego losu. Tworzymy historię, a świat
historii, jak powiada Nowalis, jest "fakturą". Żyjemy w dobie
artefaktów: to, co jest, jest zrobione; to, czego jeszcze nie ma
zrobi się. W tej sytuacji Fatum szuka schronienia w sztuce.

Poeta bez Losu jest jak kulawy pies, dlatego wciąż upomina:
człowiek nie jest początkiem, przyszłość potrzebuje przeszłości,
nie panujemy nad następstwami. W ten oto sposób przywraca
tylnymi drzwiami triumfalne Fatum. Sztuka staje się rekompensatą
rozczarowania występującego po odkryciu własnej niemocy.

Pora zakończyć ową myśl jednorazowego użytku, myśl nietrwałą,
która szybko uwalnia od swej obciążającej treści, szybko znika,
by nie pojawić się już więcej; - chyba że, fatalnie, jako problem
zaśmiecania środowiska; właśnie tak - jak sądzę - ma się tutaj
sprawa z przeznaczonym do wyrzucenia teorematem o nieudanej
poincie i o późniejszym upełnomocnieniu losu tego oto wiersza.