niebo nad Sosnowcem
Dodane przez admin dnia 01.01.1970 00:00





to spotkanie po latach, po czyjejś

śmierci. stoją tuż pod oknem na

przeszłość, na krawędzi schodów.

ona w zwiewnej zielonej sukience,



on w błękitnej koszuli.

jest niedziela, druga połowa lipca.

od pół godziny rozmawiają na stojąco

na krawędzi zdań, nie szukając nawet



ławki. na wszelki wypadek wolą być bliżej

poręczy, bo on wciąż w drodze do niej,

ona jeszcze w drodze z kościoła.

święta zieleń na tle zielonego trawnika,



już rozgrzeszona z całego tygodnia.

niby spokojna z tą komunią w żołądku,

a przecież znów marszczy czoło, nerwowo

się uśmiecha. zwiędnięty anioł w kolorze



nieba nad Sosnowcem, więc jednak wrócił tu

dla niej, nie zdążył jeszcze nawet się przebrać

w ziemskie ubranie. druga połowa się kończy,

niczego dobrego się nie spodziewa.



niebieska plamka na szarym betonie chodnika

zmniejsza się, anioł odchodzi

i znika.