PANORAMIX
Dodane przez admin dnia 01.01.1970 00:00
Nie mając żadnego pomysłu na ósmy cud świata, jesteś
Odpryskiem lub iskrą, bo słyszę cię wtedy, gdy nie
Mogę zobaczyć, ale widzę cię, gdy mówisz pytając się,
Czy dobrze cię słyszę. I jak zatknięty za ucho papieros,
Jesteś tym uchem, które się tli i papierosem
Coraz krótszym jak zahaczone kątem oka stygnące
Ucho, kiedy w rosnących drożdżach ciszy mrawo
Krzepnie najdrobniejszy szelest, gdy pocieram
Kamyk zapalniczki i gdy zjadamy osobno śniadanie,
W upiornym zgiełku świetlistego poranka, na
Przeładowanym rozdrożu miasta starszego we
Fragmentach od wszelkich podań i herbów.
Ale tego ósmego dnia, o ósmej wieczorem jesteś
Nagle przyłapana przez łapki kaprawego światła,
Które zatrzymuje cię w półcieniu przejścia dla
Pieszych. Czy możemy sobie coś jeszcze zapewnić,
Bez składania obietnic na kolejne tysiące sekund?
Podczas przechodzenia próby wody, jaka zlewa
Najbliższą linię z najdalszym, zmarszczonym brzegiem
W ciepłą noc, ktoś ze snu wyciąga do ciebie ręce i błyska
Garniturem uśmiechu, celując trafnie w zamknięte oko.
To cię skłania i słaniasz się jeszcze mniej naga, niż mogę
Nie zauważyć. Wychodzę trochę po czasie, wszyscy
Oczekują tęczy i zamiast niej, ukryci po bramach,
Przeczekują deszcz, pachnąc słono kurzem i asfaltem.