Historia współczesnej świętej Natalii
Dodane przez Natalia Julia Nowak dnia 03.04.2008 12:18
Opowiem Wam dziwną historię,
Co miejsce swe miała na Kubie:
Opowieść o wielkiej dobroci,
Dziecięcym pomyśle i chlubie.
Opowieść o pewnym sekrecie,
O trosce i strasznym cierpieniu.
Słuchajcie o świętej współczesnej:
W zachwycie lub nawet w zdumieniu!

Natalia lat miała dwanaście,
Niezwykłą, zawziętą naturę.
Kochała naukę, dyskusje,
Ambitne gazety, kulturę.
Jej włosy w kolorze hebanu
Zdolności i siłę zdradzały,
Zaś oczy- chęć walki, działania,
Bo zawsze z uwagą patrzały.

Wspaniała to była dziewczynka,
Choć mało jest takich na świecie.
Nie straszne jej były kłopoty,
Złe słowa, ni śnieżne zamiecie.
Uparcie broniła swych racji,
Gdyż śmiałość domeną jej była,
Prościutka zasada: Pomagaj!
W jej sercu się dawno wyryła.

(Patronka jej żyła przed laty
W przepięknej, tureckiej krainie,
Lecz wiedzieć nie mogła, niestety,
Jak dziwnie jej życie przeminie:
Skazanym na śmierć pomagała,
Tym ludziom, co byli więzieni,
Tak strasznie i źle traktowani,
Przez groźnych strażników męczeni.
Choć fiaskiem skończyły się czyny,
Wciąż żyła w niej miłość do Boga:
Niesieniem pomocy ubogim
Życiowa jej stała się droga.
Gdy zmarła, czas jakiś upłynął
I świętą nazwana została.
Tak miejsce wśród Bożych Wybrańców
Przez miłość i dobroć dostała).

Pewnego więc razu Natalia
Dość dziwne spotkanie przeżyła,
Akurat, gdy w mieście rodzinnym
Jak dziecko na plaży zbłądziła.
Dotarła do mrocznej uliczki,
Lecz tam jej być samej nie dano:
Spotkała człowieka, co uciekł
Z więzienia, gdzieś tu, w Guantanamo.
Spytała go grzecznie o drogę,
Lecz on nic o Kubie nie wiedział.
I wtedy młodziutkiej dziewczynie
Historię swą złą opowiedział.
Nie widział przed sobą nadziei
I czuł, że dorwany zostanie,
Jak wtedy, gdy miało swe miejsce
To straszne, feralne porwanie.
Powodem był błąd nie najmniejszy:
Raz dał terrorystom pomysły!!
Cóż potem spotkało go w życiu?
Nie trudno jest wysnuć domysły
(Wszak nie jest oszustwem, że w miejscu
Tym dzieją się rzeczy straszliwe;
Miał prawo uważać, Nieszczęśnik,
Iż mszczą się nań siły złośliwe).
Wzruszyła się wielce dziewczynka,
Jej oczy błyszczały powagą.
Aż w końcu, zniszczywszy obawy,
Zechciała się zjednać z odwagą:

"Dam panu dość dobre schronienie,
choć nie wiem, czy coś to pomoże.
W mym domu jest miejsca bez liku,
Więc mieszkać wraz ze mną pan może.
Niestety, o całym zdarzeniu
Nie mogę rzec ludziom z rodziny".

Tak rzekła młodziutka Natalia
Około dwudziestej godziny.
Ów więzień chciał szybko odmówić,
Lecz ona nalegać zaczęła.
W ten oto sposobik na wybór
Rozmówcy swojego wpłynęła.
Zamieszkał więc u niej na strychu,
Natalia mu byt zapewniała:
Codziennie robiła jedzenie,
Nadzieję i wiarę dawała.
Rozmowy wciąż snuli ponure
Na temat niepewnej przyszłości,
Zaś Ahmed (gdyż tak miał na imię)
Myślami był w świecie przeszłości.
Wspominał Ojczystą Krainę,
Tak piękną i często zwiedzaną,
Bogatą w cudowne budowle,
Przez wszystkich wrażliwców kochaną.
Rozprawiał o dziejach piramid,
Natalia słuchała w zachwycie.
Poznając zaś barwne zwierzenia,
Niejedno zyskała przeżycie.

Niestety, nie mogła człowieka
Do końca planety ukrywać.
Co gorsza, raz bracia Kubanki
Na strychu pragnęli przebywać.
Zaczęła ich straszyć Natalia,
Że groza w tym miejscu się czai,
Aż w końcu rodzice dziewczynki
Za chorą ją zgodnie uznali.
Bo jakże się mieli zachować,
Gdy córka ich ciągle mówiła,
Że kiedyś, pewnego wieczora
Mordercę na strychu ukryła??
Nie było to rzeczą normalną,
Czas nadszedł na wielkie badania.
Och, na nic się zdały protesty,
Ni łzawe dziewczynki błagania!
Zabrzmiało to wszystko jak wyrok
I trochę też tragikomicznie
Ponure zaś wróżby, refleksje
Rodziły się automatycznie.
Młodziutka ugrzęzła w rozpaczy,
Na pomysł się jakiś siliła.
Zaś w każdy się ranek żarliwie
Do świętej Natalii modliła:

"O święta Patronko skazanych,
Co sercem bezbronnych broniłaś!
Wciąż wierzę, że nad tą planetą
Tysiące łez srebrnych roniłaś!
Lecz teraz, gdy łaski Twej trzeba,
Wydajesz się grozy nie widzieć!
Na świecie znów robi się mrocznie:
Czy mogłaś to, Święta, przewidzieć?"

Nadeszła ta chwila koszmarna,
Oddano ją do szpitala.
Przyjaciel strych musiał opuścić,
Choć żal go do dzisiaj zniewala.
Opuścił dom chyba nad ranem,
Lecz nie mam ku temu pewności.
Ponownie go chytrze złapano,
Zabrano blask nikły radości.
Ach, wiedział, nieszczęsny Skazaniec,
Jak ciężka znów dola go czeka!
Nie może spodziewać się szczęścia
Osoba, co z piekła ucieka!
Rozumiał, że przyjdzie najgorsze,
Bo patrzył na sprawę realnie.
Już nikt się nim nigdy nie przejmie.
Fatalnie! Fatalnie! Fatalnie!
Żal było mu wieku młodego
(Miał tylko dwadzieścia trzy lata),
Niedawno odkrytych uroków
Naszego chorego wręcz świata.
Od wieków dokładnie wiadomo,
Że wszystko kolorów nabiera,
Gdy człowiek, co życie miłuje,
Do Tamtych się Światów wybiera.
W ten sposób historia ta dziwna
Do końca smutnego dobiegła:
Przegrała wrażliwość Natalii,
Wygrała moc straszna, przebiegła.
Czasami pragnęła dziewczynka,
By ktoś ich miejscami zamienił;
Gotowa wziąć całe cierpienie -
Ten gest wszystko by rozpromienił!!
To prawda, że była współczesną
I pełną trosk Tamtą-Natalią.
Jej życie się stało niezwykłą
W obronie Człowieka batalią!
Nie dziwne, że o jej historii
Świat cały się wkrótce dowiedział.
"Ta mała to święta dziewczynka!"
- Ktoś mądry z zachwytem powiedział.