SIÓDMA STRONA ŚWIATA.
Dodane przez Kamil Brewiński dnia 26.03.2008 11:15
I Wojna.
Ten śnieg na sam początek wiosny, braki
i wiersze, które nie potrafią ożyć.
Nikt nie przypuszczał takiego obrotu
rzeczy. Chociaż wszyscy wiedzieli o tym
froncie. Szedł tutaj na długo przed pierwszym
słowem, zimny jak te działki za miastem,
gdzie w jednym z domków śni starsza kobieta.
Jej palce drgają, to musi napawać,
wystarczyć.
II Biwak.
Te nasze prawdziwsze życie, szumienie.
Kiedy nie liczą zbyt długich zaciągnięć
powietrzem w zadymionym nocą domu.
Kiedy nie liczą naszymi ustami,
poprzez sen. Ci, którzy tylko na moment
mieli tu zamieszkać, a rozkładają
łóżka, namioty, rozrzucają niebo
na ciała. Ci, którzy tkają nam całun
z konstelacji, ławic i sobie znanych
gwiazdozbiorów jakby wiedzieli lepiej,
że powinniśmy zaraz stąd wyjść, wrócić
na miejsca kultu. Te same jeziora,
gdzie zaczepieni na haku ich wędki,
zmienialiśmy się w ryby, w ich ciszę i
łuskę.
III Ryba.
Dzień kończy się mudrą, z czterech stron świata,
spod podwozi samochodów i z innych
snów - wychodzą koty, ich sierść pokrywa
łuska. Połykam gasnący horyzont,
piątą stronę i spod poduszek palców
zaczyna mruczeć cisza, która jest jak
boeing, krąży nad miastem bez lotniska.
Nad szóstą stroną, gdzie małe wieżowce
opadają na dno nocy, gdzie byłem.