pejzaż podmiejski
Dodane przez arekogarek dnia 15.02.2008 08:11
Wstałem wcześnie,
poszedłem ścieżką obok zziębniętego lasu,
szron przysiadł na liściach, szedłem sam,
świat budził się zimowym porankiem,
przyklęknąłem u źródła
zaczerpnąłem wodę rękami,
myłem je przez chwilę w lodowatej krynicy,
potem smakowałem, płukałem usta,
syciłem się chłodem i pełnią smaku,
nie chciałem wracać.
Gdy odkrywa się tajemnicę chce się ją zatrzymać
na własność, zamknąć w sercu.
Słońce prześwitywało przez gałęzie zaspanych drzew
dzikie zwierzęta podchodziły coraz bliżej,
nie mogłem dłużej ukrywać się,
skradałem się skrajem strumienia,
zostawały za mną wzgórza, las i krzewy dzikiej róży.
W dole otwierało się miasto obłokami kurzu i sadzy.
Znów szedłem sam,
po poranną porcję zmęczenia.