Zgorzkniałość Henryka VIII w ostatnich dniach życia
Dodane przez Piotr Plichta dnia 04.02.2008 10:57
Zgorzkniałość Henryka VIII w ostatnich dniach życia
"Był podobno tak gruby, że nie mógł chodzić ani stać i aby przejść z komnaty do komnaty w Windsorze potrzebował wymyślnych machin"
A. Pollard
Zimowy ranek. Pada deszcz za oknem.
Minister czeka, kiedy stracę władzę.
Gdy wpełznie rzekę, że straciłem (w nogach);
Tym cienkim żartem jeszcze go osadzę.
Medyk precz poszedł - ucierać pokrzywy
Ażebym wypił - i pozostał żywy.
Nudzę się setnie. Łowię każdy odgłos.
Za drzwiami miękko człapią wartownicy.
Służąca, albo biskup, podwija brzeg sukni:
Kocur zdycha wśród szelestu myszy.
Nowonarodzonemu - krzyk - śpiewanie.
Doświadczonemu - bezgłośne ziewanie.
Jem coraz więcej. Zwisa mi podbródek,
Pusty, sflaczały jak piersi staruchy:
Wszystka ma wiedza, talent, wszelki upór
W łój się obraca, nie w pokarm dla ludzi.
Już jestem wielbłąd - czymkolwiek się karmię
Garb mi wyrasta - i tłuste podgardle.
Rozprawy teologów wrzucam do kominka
Trzecią godzinę. I z ogniem się bawię.
Papiery mówią, że Pan Bóg jest dobry.
A ja im na to - nie dla mnie, nie dla mnie!
Gwiazdy na stropie - przytwierdzone klejem.
Żadna nie wiedzie - do Betlejem.
Deszczowy Londyn. Pustoszeją blanki.
Już miasta nikt nie strzeże z góry.
Tężeją szańce, drzwi się domykają.
Nie widzę ludzi - tylko
Mury, mury, mury.