SWĄ DŁONIĄ
Dodane przez miniony dnia 21.01.2008 09:45
SWĄ DLONIĄ

Swą dłonią wycałowaną przeze mnie do granicy sytości
kreśliłaś na błędnej mapie upstrzonej przez muchy znaki zodiaku.
W zamyślonej wędrówce muskałaś przelotnie palców mych ruchy
kreśląc linię życia pogmatwaną taką...
Drgnęła twa rzęsa w ocienionej powiece marzeniem.
Jakiś kontur mglisty począł się wyłaniać
i rozpływał w obrazie łudzącym spojrzeniem...
I mógł tylko niemocą na krawędzi słaniać.

Usypiając pocałunki sytością nakarmione
Dłoń usta przykryła by już nie szeptały.
W mapie drogi się zatarły, znaki pomylone...
Horoskop się nie sprawdził...
Muchy odleciały.

I spojrzeniem niewidzącym niczego dookoła
wyświetlasz obrazy przez niego malowane.
I widzisz czego brak ci...
To co pragniesz poczuć.
I słyszysz to odległe szeptanie zakochane.

Swą myślą.
Przepełnioną, nie mieszczącą w czasie.
Rozdmuchuję stertę liści uwiędłych przedwcześnie.
Przegarniając palcami włosów swych iskrzenie
z gestem zadziwienia że są obce takie...

I w teraźniejszości łakomstw dokonanych
Cichniesz w swych okrzykach narodzenia szeptem
Jakimś dziwnym ust wyrazem mimikom się kłaniasz
przemawiając do nich nam znanym dialektem.
Wynurzając nad powierzchnię miłości zatopione
instrumenty stroisz by grała muzyka.
A wahadła kształtem bić serce zaczyna...
Jak zegar z salonu pokładu Titanica.

I prasując paznokciem mimowolnym ruchem
rożek fotografii zmęczonej całowaniem
spoglądasz w źrenice.
W twej pamięci znicze
widząc w nich odbicie siebie
takiej innej - zagniewanej.

Pełgają płomyki od tchnień twych oddechów.
Palce przebiegają po twarzy w pośpiechu.
Po ustach co wyrzekły niechciane pożegnanie .
A serce znowu rwie się...
Na strzępy. - Płakaniem.
Wydobytym z duszy straconym okrzykiem.

Niepojęte umysłem i niezrozumiane
mkną w bezszumnym locie nieskończone słowa...
Od milczenia ust odjęte.
Do dziś niepojęte.
Próbujące się poderwać do lotu od nowa.

A ja palcami których dotyk oddałem twemu ciału
nie żądając wierności ni żadnej zapłaty
przegarniam pasemka srebrem rozjaśnione...
Ręce drżą gdy twarz w nie chowam
by nie chcieć spoglądać
na stertę kalendarzy...
- Na lata przeminione.

Poróżnione słowa, fałszywe zdarzenia...
Zarzuty wypuszczone sforą psów zziajanych
na oślep goniące w swoim zaślepieniu
za ucieczką serca bólem pokąsanym.

........... Swą dłonią.
Wycałowaną przez ciebie do granicy sytości
stawiam te literki niczym drogowskazy.
Na mapie wyblakłej rozpaczą zgniecionej
co ukazywała tylko jedną stronę.


[t0j0]