ocalenie
Dodane przez ama dnia 17.01.2008 20:01
Dziwnym jakimś czarem, jakby snem omamiony,
biegnę od krańca do krańca sumienia.
Jest zbyt cicho by wołać.
Z nielekką obawą penetruję zgliszcza życia swojego,
zaklętego w błoto krwi duszy mojej i jadu grzesznego.
Wśród kikutów marzeń i myśli moich,
toną podmokłe strzępy fotografii, zbyt młodych jeszcze by wypłowieć...
Smród pogniłych już czynów ściska za gardło i łzy wytrząsa.
wlekąc się krokiem żmudnym po grząskich oparach wzgardzenia, dostrzegam krawędź człowieka.
Dochodząc, wzrokiem dotykam,
gdy rozpierzcha się owadowa uczta.
Nad niedobitkiem się swoim pochylam,
tuż nad pędzlem przemijania.
Spleśniałe już członki ścierwa człowieczego.
Lecz wyciągam spod mocy bagnistej,
stary łachman mojego bytu wiecznego.