Góry na horyzoncie.
Dodane przez Andrzej Trzebicki dnia 15.01.2008 18:11
Nadzieja wiosny pod koniec roku
- Pokryte śniegiem gniazdo bocianie,
Wypływa rankiem z mglistego zmroku,
Po długiej nocy, znów nieprzespanej.

Cicho powierzam me łzy kroplówce,
Liczymy razem ranne minuty,
Nie sposób nawet stąd pieszo uciec,
Brak posłuszeństwa - ciało zepsute.

Gdy z horyzontu wypłyną góry,
mgła spadnie w bruzdy pól zaoranych.
Lekarz przybędzie, jak dzień ponury
i jak noc moja, też niewyspany.

Zdawkowe słowo padnie, jak co dzień,
głową pokiwa z troską udaną.
Po co w ogóle on tu przychodzi?
Aby rytuał odprawić rano?

Chmury Bóg posiał nad widnokręgiem,
Co zasłaniają gór mych widoki,
I coraz szarzej, i coraz ciężej
Płucom zaczerpnąć oddech głęboki.

Wiatr przegna chmury zszarzałe z nieba,
Słońce roztopi lód na ulicy.
Ty jedna dobrze wiesz czego trzeba.
Lecz ty nie wracasz tu z zagranicy.

Z nadzieją patrzę na świat przez szybę,
Przepędzam z trudem myśli pochmurne.
Czekam na wiosnę, czekam cierpliwie,
Może pójdziemy kiedyś przez turnie?



Sabinie, z podzięką za korektę

14 stycznia 2008 godz 9:45