Calais*
Dodane przez admin dnia 01.01.1970 00:00
Niebo jak rozmokła na chodniku papierowa torba
albo numer telefonu pod nieczytelnym stemplem
wychylonego za pulpit celnika.
* Zakłopotanie, w jakie wpędza nas próżność tego popołudnia i wstydliwy brak wyczucia symetrii, rzuca stopniowo cień na rozganiane wycieraczkami tampony kwaśnych chmur. W istocie nie idzie przecież o przywarte do szyb amulety spreparowanych w pośpiechu cumulusów, ani też prowokacyjne dmuchawy atlantyckiego niżu, któremu ulegamy od pierwszego ciosu jak żandarm w stanie spoczynku, ale o zanik odpowiednich motywacji, deprymujący słowotok, oraz trudności z prawidłowym odczytem aktualnego poziomu zanurzenia. Może właśnie dlatego batyskaf ślizga się skrupulatnie wyznaczonym kursem, ciśnienie z bekhendu napełnia czarnym woskiem przyssane do zagłówków macki małżowin i rozkłada nas na łopatki przy rytmicznym akompaniamencie ruchomych platform, o czym świadczą liczne ślady zębów i ukąszeń na identyfikatorach obu zainteresowanych stron.