Zima - dwugłos
Dodane przez novalisa dnia 03.12.2007 00:37
Zima - dwugłos
Śniła się zima... ja biegłem w szeregu
Za procesyją, pod niebem, po śniegu...


- czas zastygał w nieokreśloności, a rzeczywistość zgęstniała
splamione przeszłością rzeczy zatraciły pierwotną oczywistość
nie dało się ich przełknąć ani toczyć dalej przez zmiany
były już tylko szkiełkami oblepionymi obecnością lepkich odcisków palców
- zbliżała się do zimy bielmo śniegu przysłaniało kurczącą się ziemię

życie jest kłamstwem zmysłów - wyraźne przeczucie pod skórą poszatkowaną
przez niebieskie linie życiodajnej i tętniącej tak że nie sposób usłyszeć cieczy
każde załamanie skóry mówi - czas czas
jakby upominając niech pośpieszę się wreszcie z tymi oddechami
w spięciu mostka ruch zanika przytłumiony zmęczeniem ciągłym nastawieniem na odbiór

- lekarz zaglądał jej w zwężone nagłym oślepiającym światłem źrenice
zachwycało go idealne dopasowanie rogówki - to takie proste dotknąć
zbadać zmierzyć ciało jednak obce mimo wszystko nie wie czy to przebudzenie
przerwało mdły sen o lewitacji w dusznych zapachach uderzenie o szybę nieba
ach zbić ją kamieniem zbiec łudzić się - nie ma deus ridens

dotyk zawsze niósł przekonanie że istnieję a tymczasem czuję - znikam
choć nie znajdę też pewności na dnie soczewki oka że obraz nie jest projekcją
tysiąca marzeń i jednego jakby-wspomnienia sprzed ciała

- w szumach śladów przeszłości siebie jej było za mało
oddalona mocą nieskończonej głębi własnej źrenicy -
jak w lustrze obraz odwrócony albo zwielokrotnienie w tęczówkach innych
którzy rpatrzęr1; bezlitośnie destylują w rwidzęr1; wymierzając sprawiedliwi co ich

śledzę wyobrażenia jak wycinanki z gazet
w nich litera do litery złożona - wymusza haracz

sen - nagłe wrastanie w przestrzeń zimy
płatki śniegu jeszcze topnieją w dłoni

Dysonans między słowem wypowiedzianym i słyszanym
przekonuje - jeszcze jestem podwójnie - ciąży pytaniem
w porannych mdłościach zadawanym - śnią żywi czy z-mar-li?